Zastanawia
mnie od pewnego czasu, fenomen prozy Jume Cabre. Ten kataloński
pisarz zdobył szturmem polski rynek wydawniczy. Kolejki po jego
autograf ciągnęły się kilometrami, ja się nie załapałam, bo
stałam w innej kolejce. Zastanawiałam się, czy niebywały sukces
Katalonii na Targach w Warszawie spowodowany był tym, że w Polsce
świadomość podziałów terytorialnych nie jest zbyt wysoka? Czy
może po prostu w katalońskim powietrzu jest coś co tych pisarzy
napędza. W końcu my Polacy mielibyśmy problem, żeby wystawić
odrębne stoiska dla pisarzy poszczególnych regionów. A przecież
nie tylko Cabre jest Katalończykiem i czaruje słowem. Od pewnego
czasu zastanawiał mnie fenomen tego pisarza, ale wystarczy sięgnąć
po jego książki i znikają wątpliwości. Mam przyjemność
opowiedzieć dziś o najnowszej powieści autora, która przed
kilkoma miesiącami zawojowała rynek.
Kiedy
bohater powieści, nasz przewodnik po Barcelonie, historii i muzyce
zostaje zaproszony przez koleżankę z pracy do restauracji, nie
przeczuwa, że oto za chwilę uruchomi się cała machina skojarzeń.
Pretekstem do spotkania jest samobójstwo kolegi głównego bohatera.
Miquel jednak nie spodziewa się, że restauracja mieści się w jego
starym domu z którym wiąże się taka masa skojarzeń. Każde
miejsce, element dekoracji, przywołują jakieś wspomnienia, były
świadkami wydarzeń ważnych, niezapomnianych. Nic dziwnego, że
rozmowa przy posiłku przybiera dziwny obrót. Ta rozmowa, jest
katalizatorem rzeki wspomnień, która zaczyna płynąć przez
świadomość bohatera.
Książka
podzielona wzorem utworu muzycznego na części, hipnotyzuje jak
przejmujący utwór. Melancholijny, słodko smutny, momentami
dramatyczny. Zachwyca wszystko, język, styl, wspaniale
przetłumaczone zdania, które są płynne jak dopieszczona
partytura. Historia Hiszpanii w Polsce traktowana po macoszemu jest
fantastycznym tłem wydarzeń, doskonałym sprawdzianem charakterów.
Podoba mi się ten smutek, melancholia, wplecione w tekst.
Czytałam
o poprzednich, wielkich powieściach Autora, jedna nawet zaczęłam i
trochę się bałam, że nie sprostam, że to będzie wymagająca
lektura, która zabierze dużo czasu i mnóstwo uwagi. I faktycznie
jest to powieść wymagająca, nie nadaje się do torebki, trzeba się
nad nią pochylić, bo mamy i czasowe przeskoki i narracyjne, dlatego
ja dawkowałam sobie lekturę i podczytywałam wieczorami. Jednak
finalnie jestem po prostu zachwycona i gorąco polecam!!
Katarzyna Mastalerczyk