W tej nawiązującej do klasyki nordyckich sag serii autorka ukazuje różne oblicza współczesnej Skandynawii – tradycyjne wiejskie środowisko, małomiasteczkową mentalność, a także ciągoty ku wielkomiejskiemu hi-lifowi. W rodzinie Neshov przeplatają się różne postawy wobec życia i różne aspiracje. Tor po stracie matki i szokującej wieści o ojcu szuka sensu życia, pogrążając się w pracy w gospodarstwie. Margido wciąż zajmuje się swym domem pogrzebowym, ale między ceremoniami zaczyna mieć życie osobiste. Torunn wraca do domu, lecz nie może zapomnieć o ojcu i wujkach, i w końcu daje się porwać życiu rodziny, przekonana, że tylko ona jest w stanie uratować Tora przed marazmem. Z kolei Erlend wraca do Kopenhagi, gdzie odkrywa, że po pobycie w Norwegii zmieniło się wszystko i nie ma już powrotu do dawnego życia. Krumme stawia partnera przed wyborami, w obliczu których Erlend musi w końcu dorosnąć i zdecydować, czy woli żyć łatwo, czy z sensem. W tle opowieści snutej przez Ragde widzimy swego rodzaju konflikt między Danią i Norwegią jako krajami o zupełnie różnym charakterze.
To właśnie te duńsko-norweskie przepychanki stały się dla mnie perełką ?Raków pustelników?. Rodzinę Neshov, szczególnie pełną energii Torunn i ekscentrycznego Erlenda, polubiłam już wcześniej, a w atmosferze pierwszej książki Ragde po prostu się zakochałam. W drugim tomie sagi do zalet pierwszej części doszły smaczki dla miłośników Skandynawii. Szczególnie zapadła mi w pamięć wypowiedź zagubionego Margido, który pierwszy raz w życiu był za granicą – w Danii – i dzieli się wrażeniami: \”[…] to dla mnie sporo. Podróż i język…\”. Z polskiej perspektywy wszak duński i norweski to niemal ten sam język. Do tych sąsiedzkich przekomarzanek Ragde nawiązuje też chociażby w postaci zachwytu Norwegią, wyrażanego przez duńskie przyjaciółki Erlenda i Krumme. Okazuje się, że w otoczeniu samych Duńczyków Erlend jest jedyną osobą niezakochaną w Norwegii.
Poza tym detalem mogę właściwie powtórzyć wszystko to, co pisałam w recenzji pierwszego tomu – świetnie zbudowana atmosfera, saga w najlepszych norweskich tradycjach (punktem odniesienia będzie dla mnie zawsze \”A lasy wiecznie śpiewają\”), barwni i różnorodni bohaterowie. Jedynym minusem książki jest, podobnie jak poprzednio, styl przekładu, który chwilami zgrzyta dość mocno. Głównym powodem są kilometrowe zdania, w których połowę przecinków można by zastąpić kropkami. Taki sposób budowania chaotycznej, nerwowej narracji w języku polskim wygląda nienaturalnie i psuje odbiór znakomitej skądinąd książki. Jestem jednak w stanie zrzucić to na karb tempa pracy tłumaczki i może niedokładnej redakcji – wszak szybkość wydawania kolejnych tomów serii jest zdumiewająca.
Jeżeli podobała wam się \”Ziemia kłamstw\”, po \”Raki pustelniki\” musicie obowiązkowo sięgnąć.