W tej książce splotły się moje ulubione elementy, jedna z ukochanych obecnie serii wydawniczych, czyli Prawdziwe historie i niezwykły talent Anny Herbich. Do tej pory czytałam wszystkie książki autorki, ale tej bałam się najbardziej. Stwierdziłam, że skoro i tak spać nie mogę, bo mnie dusi, to sobie kilka historii przeczytam, a dokończę w kolejce u lekarza, bo spodziewałam się tłumów. Poszłam spać po pierwszej, bo nie umiałam jednak odłożyć tej książki, pełnej prostoty i okrucieństwa. Chyba najlepsza książka Anny Herbich, która nie wzrusza do łez, ale po prostu poraża, ta książka paraliżuje i mrozi krew w żyłach, a to nie odległe, barbarzyńskie czasy, to wcale nie tak daleka historia, uczestniczy tych dramatów wciąż żyją.
Niedawno w telewizji puszczali Wołyń, nie odważyłam się oglądać tego filmu i od razu do tego się przyznaję. Książki jednak byłam ciekawa, bo poznałam już styl Anny Herbich, wiem, jak jest subtelna, jak nie bierze sobie za cel epatowania okrucieństwem, nie chce szokować. Dziewięć historii, opowiedzianych przez kobiety, jak to w przypadku książek Herbich mamy solidny przekrój wiekowy, od kilkuletniego dziecka, któremu pogrom odbierze pamięć, po nastolatki, młode kobiety, które podczas wojny dorastały, zakochiwały się i doskonale wiedziały, co się zbliża, ale jak większość Polaków, nie wierzyli, że te pogłoski będą prawdziwe. Te opowieści, to świadectwo, historycy zajmują się badaniem powodów tego ludobójstwa, chociaż sądzę, że nigdy nie uzyskamy satysfakcjonującej odpowiedzi. Ta książka zresztą nie ma odpowiadać na pytania, ta książka jest by ją czuć. Anna Herbich pozwala, by mówiły emocje, by czuć tę atmosferę. Banderowcy okrążający kościół, zarzynający ludzi na oczach ich bliskich, oblężenie strychu, granaty, a później ucieczka, podczas której radość z ocalenia miesza się z bólem po stracie krewnych. Dziewczynka, która przeżyje, bo wykorzysta chwilę nieuwagi i skryje się za płotem. Schrony w piwnicy, Ukraińcy, którzy najpierw ostrzegali, a później szabrowali dobytek. Książka o dzieciach, które patrzyły na śmierć rodziców, niewyobrażalny dramat, koszmar. Tego się nie da streścić, musicie to przeczytać.
Jak przyznałam się wcześniej, książkę przeczytałam dosłownie w jeden wieczór. Nie umiałam jej odłożyć, chociaż jest to lektura wstrząsająca, gdybym miała z piętnaście lat mniej, to miałabym koszmary. Nie chodzi nawet o opisy, bo akurat ci, którzy ocaleli, nie mówią o tym wprost, raczej opowiadają o tym, co słyszeli, bardziej mnie dotknęło to poczucie zagrożenia. Tutaj śmierć nie przyszła od wroga narodu, od jakiegoś bezimiennego przywódcy, który wydał rozkaz, tutaj nagle wybuchła nienawiść ze strony tych, z którymi od lat się żyło. Wczoraj pożyczaliście sobie cukier, dziś oni przychodzą i zabijają, bez litości.
Czytałam tę książkę w nocy, jak już wspomniałam, no i wyszłam odetchnąć, za dom, cicha, spokojna wieś, na trawie lśni nocna rosa, niebo czyste, jasno jak w dzień, bo księżyc. Cisza i spokój. Jak na Wołyniu, co się tam działo to jest nie do wyobrażenia. Próbujcie sobie wizualizować tę grozę, świadomość, że dookoła jest zło i wrogość.
Wstrząsająca lektura i jak u Anny Herbich to jest w standardzie napisana tak, że udziału autorki, nie widać, słuchać głosy ofiar, autentyczne i poruszające. Warta uwagi książka! Trzeba przeczytać!
Katarzyna Mastalerczyk