Od kiedy, ze trzy lata temu wpadła mi w ręce debiutancka powieść Magdy Stachuli, jestem fanką autorki. Śledzę jej powieści, daty premier. Gdy tylko zobaczyłam, że zapowiadana jest premiera czwartej książki, oczy mi zapłonęły. Lubię powieści Stachuli za to, jak wzbudzają we mnie poczucie zagrożenia, taki leniwie pełzający strach, trwogę, która zewsząd mnie otacza. Książka czekała na półce jakieś 24 godziny, i to tylko dlatego, że najpierw musiałam skończyć książkę, którą już czytałam. Byłam bardzo ciekawa, czy autorka utrzymuje poziom i czy ta książka też tak mnie wciągnie. Pochłonęłam ją błyskawicznie, dzięki niebiosom za wolne weekendy, z nielimitowanym czasem na czytanie. Bez dwóch zdań.
Powieść pisana jest z kilku perspektyw. Po pierwsze Emil, lekarz okulista, który wraca z konferencji i odkrywa, że mieszkanie jest puste. Nie ma w nim Leny, dziewczyny, która od paru miesięcy z nim mieszkała, była współlokatorką, ale on miał ochotę na więcej. Na początku myśli, że pojechała na weekend do rodziców, ale w końcu jest coraz bardziej zaniepokojony, idzie na policję i odkrywa, że nic o niej nie wie. Lena, dziewczyna po dwudziestce, która żyje z mężczyzną, który daje jej schronienie, któremu nie przeszkadza jej brak uczucia, a dla Leny jest bezpieczną przystanią. Ona żyje w stałym lęku, obawia się pościgu, obawia, że zostanie znaleziona. Przez kogo, przed czym ucieka, czego się tak boi i co ją spotkało?
Jak zwykle u Stachuli od początku książki są emocje. Autorka genialnie buduje napięcie. Gdybym czytała tę książkę w ponury deszczowy dzień, nie wystawiłabym stopy za próg. Jak ja się bałam, o borze kolczasty. Stachula fantastycznie buduje napięcie, tworzy zagadkę, lepką intrygę i wzbudza ciekawość, co się stało i dlaczego? Nie wiem, czy rozwiązanie tej zagadki na pewno mnie satysfakcjonuje, ciągle o tym myślę i rozkminiam, ale finalnie nie jestem wściekła, a przecież często tak mam, że autorowi cała para poszła w gwizdek, zamiast w super historię. Tutaj jestem usatysfakcjonowana tą historią, chociaż jest inna od poprzednich książek autorki. Nie, że gorsza. Inna. Ciekawa więc jestem, jaka będzie następna książka Magdy Stachuli.
Katarzyna Mastalerczyk