?Jego banan? to książka, która zarówno tytułem, okładką, jak i opisem wzbudza spore kontrowersje i sprawia, że potencjalny czytelnik czuje się niezwykle zaintrygowany. Jednak czy powieść Penelope Bloom jest warta uwagi?
Pierwszy tom cyklu ?Objects of Attraction? to niebywale sztampowa książka. Absurdalnie banalna opowieść o niewyobrażalnie poukładanym mężczyźnie, którego egzystencja skupia się na sprawowania kontroli i zarabianiu pieniędzy oraz szarej myszce będącej skrajną niedorajdą. Już sam ten przesadzony kontrast wzbudza w czytelniku sceptycyzm. Oczywiście autorka w swojej powieści za wszelką cenę próbuje połączyć losy tej dwójki, co daje bardzo mizerny efekt. Wybuchające między bohaterami uczucie i zmiana ich poglądów na swój temat jest zatrważająco wręcz niewiarygodna. Sama historia zaś bardzo przewidywalna i nijaka.
?Jego banan? bronić miał się lekkim, niewymuszonym i dwuznacznym humorem. Niestety w tej kwestii Penelope Bloom także zawiodła. Żartów jest niewiele, a jeżeli już jakieś się pojawią, to nie można o nich powiedzieć, by były one szczególnie ambitne czy wyrafinowane.
Na plus zaliczyć można konsekwencję autorki i fakt, że tytuł jest niebywale adekwatny do treści. Przed lekturą można by sądzić, iż jest to tylko tani chwyt marketingowy, jednak tytułowy banan pełni w wykreowanej przez autorkę historii sporą rolę, za co należą się jej wyrazy uznania.
Całość jest też pisana całkiem poprawnie. Nie sposób skrytykować tu niczego oprócz dość sztywnych dialogów, których część praktycznie nie mogłaby mieć miejsca w normalnym życiu wśród zwykłych ludzi. Nazywanie bowiem szefa ?seksrobotem? jest co najmniej osobliwe, choć bardziej trafnym byłoby nazwanie owego określenia godnym pożałowania.
Na szczęście autorka nie położyła największego nacisku na mnogość scen erotycznych, a te nieliczne przedstawione w książce nie wywołują w czytelniku uczucia zażenowania, co jest pewnego rodzaju wartością jeżeli chodzi o ten typ literatury.
?Jego banan? miał być krótką i lekką historią, która oderwie zwykłego czytelnika od problemów i szarej codzienności. Niestety jedną z jego niewielu zalet jest to, iż jest to po prostu bardzo krótka opowieść, przez którą można szybko przebrnąć i zabrać się za lekturę może i niekoniecznie bardziej ambitną, jednak pozostawiającą w pamięci jakiś ślad i emocje, a nie jedynie pustkę i lekki niesmak.
Katarzyna Zabłotna