O wojnie, obozach, śmierci trudno jest opowiadać dzieciom. Tymczasem ta straszliwa rzeczywistość dotyczyła i dotyczy często również dzieci. Takich opowieści o dziecięcych zmaganiach wojennych, pisanych dla dzieci, jest niewiele. Przykładem może być \”Asiunia\” Joanny Papuzińskiej, która szczęśliwie trafia do dzieci szkolnych jako lektura obowiązkowa. Nową pozycją tego typu jest \”Oleś i pani Róża\” autorstwa Anny Janko. Książka przybliża bohaterskie działania Róży i Jana Zamoyskich pod okupacją niemiecką. W szczególności sprawę ratowania dzieci z obozu przesiedleńczego w Zwierzyńcu na Zamojszczyźnie.
Książka napisana jest w formie pamiętnika kilkuletniej Rózi, która wakacje spędza w towarzystwie chorego pradziadka Aleksandra. Jej relacje z codzienności dotyczą w dużej mierze obserwacji zmian zachodzących w dziadku, ale przede wszystkim notuje jego opowieści z dzieciństwa. Są to smutne historie o chłopcu rzuconym w wir wojny. Mały Oleś jest świadkiem śmierci ojca, zostaje oddzielony od matki i zamknięty w obozie, gdzie cierpi głód, osamotnienie, tęsknotę, gdzie patrzy na śmierć. Ale w tym piekle na ziemi, do którego chłopiec trafił, pojawia się anioł pod postacią odważnej pani Róży. I to wszystko, po kawałku relacjonuje Rózia, przeplatając tragiczne dzieciństwo chłopca sprzed dziesiątek lat z własnymi doświadczeniami. Tej opowieści towarzyszą rysunki – sprawiające niekiedy wrażenie urokliwej niewprawności – które stwarzają klimat, dobrze współopowiadają, chwytając pewną poetykę ale i prostotę dziecięcego dziennika.
Pradziadek Aleksander sprzeciwia się odcinaniu dzieci od informacji o brutalnej stronie życia, mówiąc \”Dzieci ze śmiercią nie robią ceregieli. Duchy i kostuchy to dla nich bułka z masłem\”. Coś w tym jest, niemniej same szczegóły okrucieństw świata bywają już trudne do przetrawienia przez kilkuletnie dziecko – podobnie zresztą jak i dla dorosłego. Dlatego też godny uwagi w jest tu sposób opowiadania o szczegółach przerażających wydarzeń opisywanych w książeczce. \”Oleś i pani Róża\” jest powieścią pisaną z dziecięcą prostotą, z pojmowaniem bezpośrednim, nieco naiwnym ale nie przekłamanym. Autorka uważnie dobiera słowa i wyrażenia, jednocześnie proste, trafne i nieszokujące. Takie, jakich mogłoby użyć dziecko. Anna Janko opowiada o rzeczach straszliwych w sposób optymalny dla odbioru przez nieletniego czytelnika – wystarczająco informujący o rzeczywistości wojennej, nieinfantylny ale i na tyle łagodny, by nie epatować brutalnym realizmem tamtych wydarzeń.
Iwona Ladzińska