Leningrad to zawsze było i będzie dla mnie miejsce tragiczne. Oglądałam film, uczyłam się o oblężeniu na lekcjach historii, czytałam powieść, której akcja rozgrywa się na ulicach oblężonej \”twierdzy\”, ale dopiero Leningrad. Dzienniki z oblężonego miasta Alexis Peri najbardziej mnie zszokowały.
Oblężenie Leningradu (znanego wcześniej jako Petersburg) rozpoczęła się 8 września 1941 roku i trwała do 27 stycznia 1944 roku. Ponad 500 dni miasto było odcięte od świata. Niemcy zbombardowali magazyny z jedzeniem, odcięli każdą drogę ucieczki. Żadnych lekarstw. Żadnego jedzenia. Zero pomocy. Te tragiczne wydarzenia pochłonęły ponad 1,5 miliona ludzkich żyć, a byli to tylko mieszkańcy miasta. Zwyczajni ludzie. Cywile, którzy tak naprawdę nie wiedzieli co się dzieje. Radio nie było dobrym \”dostawcą\” wiadomości, bo płynęła z niego raczej propaganda. Odcięci od świata musieli sami radzić sobie, wiązać z koniec z końcem. Jak? Jak tej garstce ocalałych udało się przeżyć?
Dlaczego ludzie prowadzili zapiski? Jedno chcieli zostawić po sobie jakiś ślad, uporządkować myśli, które w wyniku tragicznych wydarzeń gnały przed siebie. Pragnęli zachować własne ja w tym chaosie i barbarzyństwie, który ogarnął Leningrad i cały świat. Inni chcieli relacjonować wszystko to, co działo się wewnątrz miasta. Ich dzienniki są skarbnicą wiedzy, pozwalają wrócić do tamtych wydarzeń i dowiedzieć się, jak ludzie sobie radzili – z głodem, ze stratą bliskich, z mrozem. Nie można było nic dostać, frakcje żywieniowe wciąż były zmniejszane aż były to porcje takie, aby tylko przeżyć.
Zacznę do tego, że wydawnictwo naprawdę przyłożyło się do wydania tej książki. Taka treść, dokładność zasługuje na piękną oprawę. Twarda okładka, obwoluta przyciągają wzrok czytelnika. Ta książka na pewno poszerzy wiedzę na temat oblężenia Leningradu, dokształci tych, którzy tylko z lekcji historii coś wiedzą o tych tragicznych dniach. Jednak mi czegoś w tej książce zabrakło. Sięgając po nią spodziewałam się poznać całe dzienniki, a przynajmniej ich większość, a dzięki zapiskom zbliżyć się do mieszkańców Leningradu, cywilów, którzy musieli przez 900 dni znosić głód i wszechobecną śmierć. Autorka przytacza fragmenty, opisuje ludzką codzienność, ale nie pozwoliła mi bliżej poznać mieszkańców Leningradu, bohaterów tej książki.
Leningrad. Dzienniki z oblężonego miasta to nie jest lektura lekka. Gdzieś znalazłam zestawienie, w którym autor opisywał najlepsze książki wojenne na lato i umieścił tam również twórczość Alexis Peri. Cóż, jak dla mnie to lektura na długie miesiące, którą czyta się powoli, co chwilę odkłada aby przetrawić wszystko to, co serwuje nam autorka. Wydarzenia opisane w Leningradzie nie są fikcją literacką, to wszystko wydarzyło się naprawdę i to we mnie najbardziej uderzyło. Polecam – dla wszystkich tych, którzy chcą poszerzyć swoją wiedzę, przeczytać fragmenty dzienników i w ten sposób \”dotrzeć\” do ludzi, którzy zamieszkiwali miasto w czasie oblężenia.
Katarzyna Krasoń