Czy u Was też panują przejmujące upały? Powiem Wam, że mnie już żyć się nie chce. Pot się leje, a wydychane powietrze zdaje się palić. Wybaczcie, ja w takich warunkach nie dam rady czytać książek wymagających. Chętniej sięgam po powieści, które mają być lżejsze. Więź przeleżała u mnie na biurku bardzo długo. Nie znam autorki, nie słyszałam tego nazwiska, więc nie wiedziałam, czego się spodziewać. Do tej pory nie widziałam szczególnie wielu opinii o tej książce. To była dla mnie wielka niewiadoma. Jednak moje podejście do tej książki było ciężkie. Raz zaczęłam czytać, nie poszło, drugi, nie poszło. W końcu się zaparłam i uznałam, że jedna powieść mnie nie pokona. Zaparłam się i wyczytuję zapasy.
Utarło się, że w Polsce takim odpowiednikiem Syberii, Alaski, czyli ogólnie miejsc będących synonimem alienacji, ucieczki od świata są Bieszczady. Chyba każdy zna powiedzenie, rzucę to i pojadę w Bieszczady, byłam w Bieszczadach, więc potwierdzam, jeśli ktoś chce znaleźć odludne miejsce to najlepiej tam, wioski z kilkoma chałupami, w których większość to pogranicznicy, brak zasięgu. Do tej dziczy wyjeżdża Alicja, która na co dzień studiuje na politechnice, traktuje ten wyjazd jako okazję do resetu, do odpoczynku po całorocznym zgiełku, spotyka podczas tego wyjazdu Wiktora, tajemniczego typa, rodząca się więź przytrafia się w wyjątkowych okolicznościach. Pierwotne otoczenie, drżące od sił, które ciężko zgłębić rozumem. Niby powieść oparta na zgranym schemacie, ale czy jest szansa wyłuskać coś nowego, zaskakującego?
Pierwszą przeszkodą, jaką napotkałam, był styl. Ciężko mi się czytało, autorka ma historię do opowiedzenia, ale język, jakim pisze, dla mnie jest zbyt sztywny, jakby się sunęło dłonią po nieheblowanej desce, nie ma takiego wygładzonego poślizgu. Ciężko szło. Po kilkunastu stronach przywykłam do stylu i jakoś szło. Dla ludzi, którzy lubią taką magię w akcji, będzie to powieść idealna, ja akurat mniej wielbię, ale doceniam wykonanie, bo jednak motyw sam w sobie jest dosyć oklepany, zakończenie przewidywalne, ale no umówmy się ciężko w takim gatunku dopatrywać się jakichś skrajnie nowatorskich rozwiązań. Jak oceniłabym finalnie tę książkę? Przeciętnie ani nie wstrząsnęłam moim życiem, nie zachwyciła mnie bezgranicznie, jednak nie znudziła mnie, ani nie zmasakrowała, z ciekawością będę śledziła dalszą karierę autorki, zobaczymy, jak to się rozwinie.
Katarzyna Mastalerczyk