Jednym z najbardziej rozchwytywanych tematów w dorobku fantastyki są niezmiennie zdolności paranormalne. Nie zdziwiłam się więc, kiedy na rynku wydawniczym pojawiła się kolejna pozycja z tego gatunku. W końcu kto nie snuł marzeń o posiadaniu nadprzyrodzonych mocy zdolnych sprostać każdemu wyzwaniu i rozwiązać wszystkie problemy życia codziennego, prawda? Faktem jest, że książka ta narobiła niemałego szumu, w końcu prawie od razu trafiła na listy bestsellerów, jednak czy jest tak wyjątkowa i oryginalna, jakby chcieli tego czytelnicy?
Pierwsze strony powieści mogą nieco zdezorientować, zastajemy bowiem główną bohaterkę w dosyć niecodziennej sytuacji. Przebrana za o wiele starszą, zmanierowaną kobietę, z doczepionym sztucznym brzuchem i peruką, Teddy Cannon zmierzała do kasyna, do którego dostała dożywotni zakaz wstępu. Obdarzona umiejętnością niezwykłego rozpoznawania ludzkich zachowań, prawie nigdy nie przegrała rozdania, co w końcu obróciło się przeciwko niej. Posądzona o wynalezienie nowego sposobu oszustwa, została sama z wielkim długiem i groźbą czyhającego na jej rodzinę niebezpieczeństwa. Wymyśliła więc plan idealny ? nie dać się złapać, wygrać pokaźną sumę pieniędzy, a na końcu żyć długo i szczęśliwie w zgodzie ze swoimi rodzicami. Jak możemy się domyślić, nie zawsze dostajemy to, czego chcemy, jednak Teddy udało się wyjść z sytuacji obronną ręką. Jak się okazało, jej poczynaniom przyglądał się dyrektor tytułowego Instytutu – miejsca zrzeszającego osoby obdarzone nadnaturalnymi zdolnościami, placówki szkolącej jasnowidzów.
Pod względem fabularnym, z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że książka nie jest niczym odkrywczym. Zakończenie daje nadzieję na bardziej dopracowany ciąg dalszy – co oczywiście podbija pozycję w moich oczach – jednak to i równie interesujący początek nie pozwalają zapomnieć o topornym rozwinięciu powieści. Najbardziej rozczarowujące były oczywiście dialogi i marnie dopracowani bohaterowie. Czytając \”Instytut\”, można było odnieść wrażenie, że postacie są o wiele młodsze, niż wskazywałyby na to podane informacje. Książkę broni lekkie pióro pisarki i ogólny zamysł szkoły dla mediów, gdzie poczytać możemy o interesujących zajęciach i egzaminach. Mimo wyraźnych wad książka nie jest czymś na wskroś złym, w gruncie rzeczy niejednokrotnie odnajdywałam przyjemność w jej czytaniu. Nie jestem pewna czy zamysł pisarki obejmował stworzenie historii o zdecydowanie młodzieżowym zabarwieniu, jednak jeśli szukacie czegoś przyjemnego i całkiem wciągającego, to jest to powieść warta poświęcenia czasu.
Oliwia Bajor