Tadeusz Konwicki to postać totalnie kultowa, nawet żyjąc w pełni w XXI wieku, ciężko nie kojarzyć tego człowieka. Instynktownie sięgnęłam po książkę Kalendarz i klepsydra, chociaż nie miałam pojęcia, czego się spodziewać. Czekałam na dobrą książkę, na dobrą prozę i byłam ciekawa, jaka to będzie tematyka. Akurat to, co dostajemy, to zbiór luźnych myśli, taki niecodzienny dziennik, a taka literatura to coś, co uwielbiam w takie jesienno-zimowe wieczory. Moim zdaniem obcowanie z cudzymi myślami jest bardzo dobre, gdy szybko zapada zmrok i pasuje do kubka gorącej herbaty. O zdrowie fizyczne dbamy ciepłą herbatą z sokiem malinowym, o zdrowie psychiczne pomoże nam zadbać taka literatura.
Książkę otwiera reportaż z podróży do Ameryki, trudna sprawa, bo książka napisana w czasach Polski Ludowej powinna opisywać tę krainę wszystkich wspaniałości z postawy wiernopoddańczej, przepełnionej uwielbieniem, tymczasem Tadeusz Konwicki podchodzi do tego wyjazdu jak pies do jeża i jakoś nie pada na kolana. Zresztą cała ta książki jest taka z pazurem, pełna cudownego sarkazmu, zapisana tak cudownymi zdaniami, że najchętniej okleiłabym książkę znacznikami, te zdania są zabawne, warte zapamiętania, sprawdźcie! Ta książka to zapis codziennych przeżyć, obserwacji dnia codziennego, ale opisane w takim stylu, że miło się oderwać od ponurej codzienności. Jak nie przepadam za śmiesznymi książkami, trudno mnie rozbawić tekstem, tak czytając tę książkę, bawiłam się jak mało kiedy.
Kalendarz i klepsydra to książka, która miała premierę jakiś czas temu, chociaż umówmy się, jest obecna na rynku już od dawna, ale takie wznowienia umożliwiają odkrycie takich perełek. W obecnych czasach żarty bardzo staniały; mam wrażenie, że ciężko jest teraz znaleźć inteligentny humor, żarty na poziomie. Teraz jak coś nie jest okraszone wulgaryzmami, to ludzie mają problem, by docenić humor. Tymczasem czytając tę książkę, odnajdziemy taki subtelny, czarny angielski humor, ale na typowo polskim gruncie. Dla mnie to jest odkrycie. Mnóstwo jest tutaj takich codziennych anegdotek z artystycznego życia Warszawy. Jak dla mnie ta książka jest wspaniałym resetem i ucieczką od prozy życia, pomoże przenieść się w czasie do literatury mądrej, inspirującej, rozszerzającej horyzonty. Obym spotykała więcej takich książek. Może i okładka jest niepozorna i łatwo ją przeoczyć, ale zapewniam, że treść rekompensuje!
Katarzyna Mastalerczyk