Druga część trzeciego tomu \”Pieśni Lodu i Ognia\” niewiele różni się od pierwszej pod względem emocji i dostarczanych czytelnikowi informacji. George R.R. Martin nie pozwala czytelnikowi odetchnąć i wciąga go w wir kolejnych losów bohaterów. Ale czy przemknęło Wam kiedy przez myśl pytanie, czy można się przy tak wymagającej lekturze zrelaksować?
Muszę przyznać, że jak dotąd ta część sagi podobała mi się najbardziej, jeśli chodzi o fabułę. Nie można oderwać się od niej nawet na moment, akcja jest wartka i bez przerwy czujemy, że coraz bardziej zatapiamy się w głębię powieści, która w rezultacie nie pozostawia na nas suchej nitki. Po przeczytaniu \”Krwi i złota\” rozumiem fenomen całej serii, bo choć poprzednie tomy trzymały poziom, to dopiero dzięki drugiej części \”Nawałnicy mieczy\” poczułam, że ta historia jest naprawdę niesamowita.
Czy da się zrelaksować przy tak wymagającej lekturze? Nie wiem. Chociaż świetnie bawiłam się podczas czytania jej i nie mogłam się od niej wręcz oderwać, to po skończeniu czułam ogromny natłok informacji gnieżdżących się w mojej głowie. Lubię od czasu do czasu czytać tak rozbudowane powieści, jednak jeśli miałabym cięższy okres w życiu, zdecydowanie wybrałabym inną lekturę. Po prawie 600 stronach, przy których trzeba ciągle wytężać umysł, jest się bardziej zmęczonym niż zrelaksowanym. Oczywiście, można książkę czytać powoli, po jednym rozdziale w ciągu dnia na przykład, moim zdaniem jednak w takiej sytuacji łatwo się pogubić w zakrętach powieści.
Jeśli chodzi o wydanie, to podtrzymuję to, co powiedziałam przy \”Stali i śniegu\”. Uważam, że grzbiet okładki powinien być bardziej zdobiony i wciąż mam wrażenie, że pierwsze dwie części sagi posiadały wewnątrz znacznie więcej ilustracji. Co jednak muszę zaznaczyć, a zapomniałam o tym wspomnieć przy poprzedniej recenzji to dobrej jakości papier. Przy tak grubym tomiszczu można by się spodziewać, że kartki będą takiej grubości jak w Biblii, tutaj mamy jednak solidne, idealnej grubości kartki. Dodatkowo papier nie jest biały, więc nie męczymy wzroku, a i czcionka, jakiej użyto, ułatwia szybkie czytanie. Dodatkowo, co zauważyłam i niezmiernie mnie cieszy – chociaż książkę czytałam w różnych pozycjach i była naprawdę dosyć konkretnie traktowana, żeby to delikatnie nazwać, to nie widać po niej śladu użytkowania. Wydanie jest na tyle rewelacyjne, że mimo swoich przejść wciąż wygląda jak nowe i wewnątrz i na zewnątrz.
Edycja limitowana \”Pieśni Lodu i Ognia\” naprawdę mnie zachwyciła. Historia zawarta wewnątrz książek zasługuje na taką obwolutę, więc fani \”Gry o Tron\” mogą czuć się w pełni usatysfakcjonowani. Polecam wszystkim przede wszystkim to wydanie, ponieważ na półce prezentuje się rewelacyjnie.
Anita Szynal-Wójtowicz