Świąteczne spotkania mają to do siebie, że budzą emocje. W ludziach wówczas odzywają się najgorsze instynkty, zmieniając często świąteczną atmosferę w prawdziwy koszmar. Konieczność przebywania w swoim towarzystwie, a także oczekiwanie, że czas ten będzie okresem pojednania, wywołują dodatkowe napięcie. Nic zatem dziwnego, że po świętach wzrasta wskaźnik kłótni, rozwodów, a także różnego rodzaju przestępstw. Grupa ludzi zamkniętych na ograniczonej przestrzeni, jest dobrym pomysłem tylko wówczas, kiedy się cenią, szanują, wzajemnie fascynują i lubią spędzać ze sobą czas. W przeciwnym wypadku to mieszanka wybuchowa…
Mogli się o tym przekonać goście spędzający Święta Bożego Narodzenia w Lexham Manor, rodowej rezydencji z czarów Tudorów. Jej właścicielem jest Nathaniel Herriard, bogaty, emerytowany kupiec, który dorobił się majątku, sprowadzając towary z Indii Wschodnich. Nigdy nie założył rodziny, nie jest też osobą otwartą i życzliwą, a wręcz przeciwnie – wiecznie skwaszony i niezadowolony potrafi zepsuć humor każdemu. Nie do uwierzenia, że jego bratem może być tak sympatyczna i entuzjastycznie podchodząca do wszystkiego osoba, jak Joseph.
To właśnie on organizuje w domu brata tegoroczne święta, dekorując cały dom ostrokrzewem i wyrażając nadzieje na cudowny czas spędzony razem w rodzinnym gronie. Choć tak naprawdę chyba nawet on sam nie wierzy w tę sielankę. Do wspólnego stołu zasiąść ma bowiem jeszcze jego żona, wiecznie niczym niezainteresowana Maud, a także ich dzieci: roszczeniowa Paula, która ma nadzieję wyciągnąć od wuja pieniądze, a także Nathaniel, który ponoć dziedziczyć ma cały majątek Nathaniela.
Paula zabiera ze sobą nieznanego jeszcze nikomu dramatopisarza, Willoughby\’ego Roydona, którego sztukę mają zamiar wystawić za pieniądze wuja, zaś Nathaniel piękną, ale głupiutką narzeczoną Valerie, której wuj nie cierpi. Przy stole zasiada także należąca do rodziny Mathilda Clare, zazdroszcząca Valerie urody i elegancji oraz Edgar Mottisfont, wieloletni wspólnik Nathaniela.
Każdy z gości czego innego oczekuje po tych świętach, choć tak naprawdę większość z tych oczekiwań sprowadza się do pieniędzy. I to dużych, które rodzina Nathaniela najchętniej zaczęłaby wydawać jeszcze za jego życia. Nic zatem dziwnego, że kiedy mężczyzna zostaje znaleziony zasztyletowany w swoim pokoju, tak naprawdę podejrzani się wszyscy. Wszyscy bowiem w różny sposób korzystają na jego odejściu. Który z gości rzeczywiście jednak posunął się do morderstwa? A może wcale nie był to gość? W jaki sposób dostał się do pokoju Nathaniela?
To tylko kilka pytań, bowiem ich całe mnóstwo rodzi się w trakcie lektury powieści kryminalnej \”Zbrodnia wigilijna\”, autorstwa Georgette Heyer. Duszna atmosfera Lexham Manor, pełna wzajemnych pretensji, ale i oczekiwań, niczym magnes przyciąga do lektury opublikowanej nakładem Wydawnictwa Zysk i S-ka książki. Mimo tytułu to kryminalna historia nie tylko na świąteczny czas bowiem zagadka i sposób jej rozwikłania elektryzować będzie nas niezależnie od pory roku.
Silne nawiązanie do klasyki, a szczególnie do kryminałów Agathy Christie, to mocna strona książki. Rozgrywająca się w zamkniętych pomieszczeniach historia, motyw, który ma każdy z zaproszonych gości, skrywane tajemnice – wszystko to sprawia, że od książki nie można się oderwać. Już pierwszy rozdział, pełen plastycznych opisów, miejsca i bohaterów, atmosfera oczekiwania, ale i napięcia sprawią, że sami czujemy się bezpośrednimi uczestnikami wydarzeń. Pytanie tylko, czy zdołamy odgadnąć, kto posunął się do morderstwa starszego mężczyzny i czy nam grozi jakieś niebezpieczeństwo. Co prawda zakończenie nie zawiera tego elementu prawdziwego zakończenia, jak miało to miejsce u królowej kryminałów, ale tak naprawę jest to kryminał, w którym ważna jest każda strona, każda rozmowa – wszystko bowiem może stać się wskazówką. Jestem zatem przekonana, że tegoroczne święta spędzone z tym kryminałem okażą się niezapomniane. Choć może nie tak ostateczne, jak u rodziny Herriardów.
Justyna Gul