Williamie, w przyszłości zawsze może zdarzyć się coś złego. Jedynym sposobem, aby do tego nie dopuścić, jest zaradzenie w teraźniejszości złym rzeczom. To na chwili obecnej musimy się skupić. Nie na darmo w języku angielskim słowo present oznacza zarówno czas teraźniejszy jak i prezent świąteczny. Bo ważny jest właśnie teraz, a nie w przyszłości czy przeszłości.*
Wyobrażacie sobie świat bez świąt Bożego Narodzenia? Wiem, wiem… To byłoby straszne! A jednak może dojść do tego, że obchodzenie Gwiazdki będzie wręcz zakazane… Komu może na tym zależeć i czy można zapobiec tej przerażającej perspektywie?
Zarys fabuły
William zaczyna właśnie ferie zimowe. Będą trochę inne, bo teraz nie jest już tylko z tatą, ale do ich rodziny dołączyły dwie nowe osoby. No i teraz oczekiwanie na święta jest jeszcze większe, bo w Wigilię spotka się ze swoim przyjacielem, z którym nie widział się już rok. Okazuje się, że do spotkania dojdzie prędzej, niż się spodziewał. Już pierwszego dnia ferii chłopca odwiedza Gwiazdkozaur wraz ze św. Mikołajem i zaprasza całą rodzinę na wycieczkę na biegun północny. Tam poznaje też Zimową Czarownicę, co jest początkiem kolejnej niesamowitej przygody.
To moje pierwsze zetknięcie z Gwiazdkozaurem, ale z pewnością nie ostatnie. Pierwszy tom serii jest już dodany do najbliższej listy zakupowej, a ja tymczasem opowiem o drugiej części. Co takiego ma w sobie Gwiazdkozaur i Zimowa Czarownica, że jestem nim aż tak zachwycona?
Moje wrażenia
Tom Fletcher zachwycił mnie… wszystkim. Naprawdę. Spodobał mi się pomysł na fabułę, jego wykonanie oraz ta wszechobecna magia. Autor ma niesamowicie lekki styl pisania, treść jest okraszona dużym poczuciem humoru, nieograniczoną wyobraźnią i umiejętnością trafienia do każdego czytelnika. Bez względu na jego wiek wciąga z miejsca w wir wydarzeń i dostarcza mnóstwa emocji. Mnie rozbawił, wzruszył, czasem zasmucił, ale przede wszystkim zdobył moje serce głównym bohaterem. Bo – bądźmy szczerzy – ile znacie książek, gdzie bohaterem jest osoba na wózku inwalidzkim? I to jest tak fajnie, naturalnie opisane. Pokazuje jego ograniczenia, ale przede wszystkim pokazuje, że wózek nie oznacza, iż nic nie można. Gwiazdkozaur i Zimowa Czarownica to jednak przede wszystkim przygody, dużo akcji i magicznych sytuacji. I to wszystko tworzy spójną, intrygującą całość, od której trudno się oderwać.
Słów kilka o bohaterach
Nie da się nie lubić postaci stworzonych przez autora. Oczywiście mówię tu o tych dobrych, bo niektórym chętnie bym powiedziała do słuchu. Wracając jednak do ich charakterystyki, muszę przyznać, że jest naprawdę dobra. Każdy bohater jest inny, a co ważniejsze nikt nie jest idealny. Dzięki temu są niezwykle realni i łatwo jest się z nimi utożsamić, nawet jeśli to tylko powieść fantastyczna. Autor pokazuje ich charaktery, to co mają w sercu oraz z czym się zmagają.
Na zakończenie
Gwiazdkozaur i Zimowa Czarownica ma ponad czterysta stron, a mi wystarczył jeden dzień na przeczytanie. Wpadłam w tę historię i ani przez chwilę nie miałam ochoty, by odłożyć książkę na później. Kolejne strony przewracały się praktycznie same, a ja nieustannie przeżywałam każde wydarzenie i zachwycałam się ilustracjami Shane\’a Devriesa. Są fenomenalne i idealnie łączą się z treścią, a do tego urozmaicają czytanie. Ta książka to istne cudo nie tylko pod względem samej historii, ale i szaty graficznej. Żałuję, że tak szybko ją przeczytałam, bo teraz tęskno mi za bohaterami i ich przygodami. Z pewnością wrócę do tej historii, bo co prawda znam już finał, ale przyciągają mnie i bohaterowie i jej klimat.
Gwiazdkozaur i Zimowa Czarownica to drugi tom, ale zapewniam, że można go czytać bez znajomości pierwszego. Tylko wiecie co? Zakupcie oba tomy, by móc się cieszyć nimi razem i mieć trochę dłuższą frajdę z przebywania w tym pełnym magii świecie. Polecam wielbicielom dinozaurów, świąt i magicznej otoczki.
Irena Bujak