W nowym roku postanowiłam sobie, że będę sięgała po gatunki, które czytam rzadziej. Z moich obserwacji wynika, że najmniej czytałam fantastyki, a w oczy wpadły mi dodatkowo książki z Wydawnictwa, które znam stosunkowo od niedawna, a już zdążyło mnie zauroczyć kilkoma tytułami. Agnieszka Markowska debiutuje tą powieścią i chociaż czytając notkę biograficzną, ciężko było mi znaleźć punkty styczne, to jednak przypominam, że w czytanych książkach najważniejsza jest historia. Okładka wpada w oko, a tytuł obiecuje tajemnicze krainy naprawdę magiczne przygody.
Przenosimy się do innego świata, gdzie Sarune stawia pierwsze kroki na drodze kultu Pana Światła. Marzyła o tej służbie, wierzy w te nauki i ma duże ambicje. Jednak już na początku zwierza nam się (narracja jest pierwszoosobowa) ze swoich słabości. Sarune ma przyjaciółkę, która ma dużo za uszami, dodatkowo pomiędzy nią a inkwizytorem, który od czasu do czasu nawiedza zgromadzenie, jest coś, co pomiędzy nimi nie ma prawa w tym świecie zaistnieć. A to dopiero początek, nie polepsza sytuacji, że niespodziewanie do klasztoru przybywa Najwyższa i przełożona też decyduje się kryć pewne tajemnice.
Widać w tej powieści debiut, autorka ma pomysł, nie powiem – epicki, ale ma trochę problemu z panowaniem nad bohaterami, zwłaszcza nad opisami, czasami jest trochę za dużo patosu, za dużo opisów, za dużo słów, trochę za dużo schematów. Ewidentnie jest to młodzieżowa powieść i raczej dla kogoś, kto – tak jak ja – dopiero raczkuje w tym gatunku, zakładam, że czytelnik obeznany w gatunku będzie mniej usatysfakcjonowany.
Myliłby się jednak ten, kto uznałby, że ja książką jestem rozczarowana i, że żałuję czasu poświęconego na lekturę. Zasadniczo zżyłam się z bohaterami, zwłaszcza że postać Tkacza jest naprawdę ciekawie napisana i zapada w serce. Może, gdyby na rzecz późniejszej akcji autorka zrezygnowała z początkowej dłużyzny, byłabym nieco bardziej usatysfakcjonowana i miałabym po prostu mniejszy niedosyt. Jestem ciekawa, jak proza Agnieszki Markowskiej będzie się rozwijać, jak będzie ewoluował jej styl. Na pewno będę miała to nazwisko na uwadze.
Ciekawa pozycja na początek przygody z nowym gatunku w tym roku. Fajny pomysł, ten motyw snów zawsze jest chwytliwy, dodatkowo wątek uzależnienia i zakazanego uczucia, to wiadomo super sprawa. Będę polecać tę książkę, żeby chociaż sprawdzić, czy w takiej lżejszej formie fantastyka będzie dla nich zjadliwa, a może w ten sposób odkryje ktoś nowe literackie światy.
Katarzyna Mastalerczyk