Historie zataczają koło, zbierają żniwo i odciskają piętno na świadkach poszczególnych wydarzeń. Czasem opowieści piszą się same, a nam pozostaje dołożyć do nich odrobinę wyobraźni. Brutalność, różnorodność i walka z codziennością, która czasem staje się większym wrogiem niźli sojusznikiem. Nie inaczej świat funkcjonował w XVII wieku, gdy w swój pierwszy rejs wyruszyć miała najnowsza jednostka zwana Batavią. W powietrzu czuć było ekscytacje i zew przygody, które mieszały się z czymś jeszcze. Wielomiesięczna podróż była wydarzeniem zarówno wśród pasażerów skrzętnie przyszykowanych do tak długiej podróży, jak i wśród załogi. Na jej czele stał Adrian Jakobsz.
Wśród tych, którzy z różnych powodów zdecydowali się na podróż, nie brakuje osobistości i damskiego towarzystwa. To jednak nie Lukrecja van der Mylen stanowić będzie sedno opowieści. Batavia na swym pokładzie przewozić będzie i samego diabła w osobie Jeronima Korneliusza. Pomocnik chirurga, bo tak dostaje się właśnie na statek Korneliusz, to postać, która stanowić będzie oś historii burzliwej, tragicznej i opartej na faktach. Ile jest w stanie zrobić człowiek dla uratowania swojego życia? Australijskie piekło dopiero przed nimi.
Zarys fabuły
Uwielbiam historię, których realizm działa na wyobraźnie. Gdy są one zbudowane na podwalinie faktów, opowieść zdaje się nabierać głębi, a wypadkowa zdarzeń na dłużej zapisuje się w naszych umysłach, niczym dziewiczy rejs na kartach historii Australijskie piekło to nie tylko historyczna prawda to też kunszt literacki autora, który wybrał się aż w czeluści piekieł, by na kanwie historii, dat, postaci stworzyć opowieść, która w czytelniku zostaje na długo. Pozornie zwykła wyprawa zamienia się w walkę o przetrwanie. Od momentu wypłynięcia Batavii na szerokie wody, nie sposób się od powieści oderwać choćby na moment. Wydarzenia kolejno wypalają w naszych duszach miejsce na następne równie wciągające zwroty akcji.
Kolejka górska na statku? O tak, wrażenia podczas lektury to niesamowicie zmienna i wciągająca przygoda. Zdarzenia jedno po drugim pojawiają się niczym sekwencja, której nikt nie jest w stanie zatrzymać. Nie trzeba się jednak obawiać mnogości nazw, wątków i postaci, które potrafią zamieszać niespodziewanie. Autor bowiem przygotował się do tej wyprawy znakomicie. Już samo odszukanie dat, historycznych smaczków i nazwisk było nie lada wyzwaniem. Pokład Batavii to miejsce, w którym czuć tę pracę. Odwzorowanie klimatu tamtej epoki, mentalności ludzkiej, zagrożeń, które czyhały wtedy na wodach i nie tylko. Tu spina się to w niesamowitą całość, którą chłonąć należy całym sobą.
Bohaterowie
Australijskie piekło to historia brutalna, brudna i nieprzewidywalna. Autor dba o każdy szczegół, a powiedzenie, że niemal czuć zapach słonej wody wcale nie będzie przesadzone. Dzięki lekkości pióra czytelnik nie tylko pozna tę historię, ale i stanie się jej częścią. Z pewnością fabuła i zarys historyczny robią ogromną robotę wraz z płynnością i fantazją, jakie posiada pióro powieściopisarza. Moim skromnym jednak zdaniem to kreacja postaci, nadanie im głębi, tchnięcie w zasłyszane imię czy mglistą postać życia sprawiła, że Australijskie piekło na długo pozostaje w pamięci. Obraz, jaki można dzięki nim wysnuć, zaskakuje, ale i potwierdza niektóre sposoby myślenia.
Ta historia to żywy obraz tego, jak wiele jest w stanie zrobić człowiek, by uratować własne życie. Trud wyprawy popycha bohaterów do podejmowania decyzji, tych prostych i oczywistych, ale i tych trudniejszych często ryzykownych i nierzadko głupich. Głód, zdrada, gwałt, morderstwo czy podstęp. Co stanie się napędem wydarzeń, które wyryją się w naszej pamięci? Jedno jest pewne, tu raczej nie szukamy bohatera, z którym powiąże nas jakakolwiek więź. Tu cała opowieść stanowi przygodę, która nie pozwala na wybranie jednej ścieżki, sposobu myślenia.
Podsumowanie
Niemal każda strona tej powieści zachwyca. Od poznania życia Korneliusza, aż po wyprawę, która zmienia się w tytułowe piekło, nigdzie nie osiądziemy na mieliźnie. Każdy w tej powieści odnajdzie coś dla siebie, inaczej odczyta zachowania ludzkie i poszczególne elementy skrywające się w morskiej otchłani i pod pokładem statku. Zachowania ludzkie nie są czarno-białym zwojem, który rozwija się zawsze tak samo, a autor świetnie uchwycił nie tylko klimat, ale i głębie poszczególnych postaci. To, co z nich wychodzi, jest równie brzydkie i mroczne, jak morskie odmęty. Autor daje nam na tacy opowieść pełną, głęboką i nieoczywistą, umieszczając na końcu rys historyczny, który idealnie dopełnia te krwawą i równie mroczną historię. Australijskie piekło czeka na śmiałków, którym mrok ludzkiej duszy nie wzburzy krwi. Gotowi na przygodę?
Marta Daft