Dla każdego, kto kocha góry. Dla miłośników, pasjonatów, znawców i amatorów. Dla każdego, kto dopiero usłyszał o Schronisku i dla każdego, kto bywa tam co roku, a nawet co pół roku. Dla każdego, dla kogo ważna jest historia, ważni są ludzie. W końcu dla każdego, kto chce oddać się lekturze napisanej rzetelnie i skrupulatnie, ale jednocześnie niesamowicie wciągającej.
Książki Beaty Sabały-Zielińskiej, znanej dziennikarki, charakteryzują się, moim zdaniem, trzema ważnymi rzeczami. Po pierwsze, Pani Beata, pisze książki rzetelnie. Bardzo często jest tak, że zna bohaterów osobiście (jak w przypadku książki o TOPR), a jeśli ich nie zna, poznaje. I czytając jej książki, ma się wrażenie, że większość bohaterów to jej dobrzy znajomi. Po drugie, autorka oddaje całe serce książce. I to też się czuje. Jest dopracowana w najmniejszych szczegółach, są do niej dobrane świetnie zdjęcia; widać doskonały styl pisarski, a każda historia i każdy rozdział są przemyślane. I po trzecie, każda historia opisana w jej książkach to historia, którą chce się czytać. Mimo dat, nazwisk, ważnych informacji, wydarzeń, przez te książki po prostu się płynie. Czysta przyjemność.
No dobrze, ale o czym jest Pięć Stawów?
To pełna bohaterów i zaskakujących historii opowieść o prawie 100-letnim Schronisku, położonym w Dolinie Pięciu Stawów. O słynnym rodzie Krzeptowskich, którzy oddali temu miejscu swoje serce i prowadzą go, jak najlepiej potrafią. To opowieść o ich codzienności, o ludziach, z którymi pracują. O tym, z czym na co dzień się borykają, jak żyją. To opowieść o tym, kto zagląda do schroniska, jak ono się zmieniło przez te wszystkie lata, a co pozostało w nich niezmienne. To też opowieść nie tylko widziana oczami rodziny Krzeptowskich, ale także osób blisko związanych ze schroniskiem, stałych bywalców, przyjaciół, rodziny. Historie, przy których można się pośmiać, ale także i wzruszyć.
Mogłabym oczywiście w tej recenzji napisać o przepięknym położeniu schroniska, o tym, jak trudno tu dojść, że jak spadnie śnieg to koniec, odcięcie od świata jest już całkowite. O przyrodzie, o zwierzętach, które i tutaj pełniły ważną funkcję. Ja jednak jak zawsze wolę skupić się na człowieku. Bo dużo tutaj o nim się pisze. O historii, o pokrewieństwie, o rodzinie. O tym, jak ważne miejsca powstają, bo \”komuś się chciało\”.
Czy to lektura obowiązkowa? Tak, dla wszystkich, którzy kochają góry. Dla wszystkich, którzy góry szanują. Nie tylko dla superznawców, ale także dla tych, którzy po prostu góry lubią. Z tej książki można wyciągnąć bardzo wiele, ale przede wszystkim jest to opowieść o \”pasji, braterstwie i pokorze\”.
Karolina Guzik