Nikogo nie zdziwię stwierdzeniem, że literatura erotyczna rozwinęła skrzydła dzięki sukcesowi E.L. James. Można poddawać w wątpliwość jej warsztat pisarski i pomysł na fabułę, niemniej nie można jej odmówić ogromnego sukcesu, który nakręcił rynkową machinę. Kilka lat po premierze pierwszego tomu \”Greya\” – ach, pamiętam, jak czytałam go jeszcze, gdy był fanfickiem \”Zmierzchu\” – na polską scenę książkową wkroczyła Ada Nowak ze swoją debiutancką powieścią \”Pani władza\”.
Powieścią, o której próbuję od marca zapomnieć, ale – przepraszam za brzydkie słowo – za cholerę mi nie idzie.
Mamy tutaj do czynienia z nietypową – w złym znaczeniu tego słowa – historią Kopciuszka. Klara, główna bohaterka książki, dostaje pracę w liczącej się na rynku finansowym firmie jako asystentka Jana. Ten już na samym początku oznajmia, że jej obowiązki będą wykraczały poza standardowe granice tego stanowiska. Przyznaje się również do specyficznego fetyszu – zamiłowania do bondage?u. Klara przystaje na jego wszelkie propozycje i dzięki nawiązaniu seksualnej relacji z szefem pnie się po szczeblach kariery, nie zauważając kosztu swoich decyzji. Do czego to doprowadzi?
Cóż, mnie doprowadziło do błyskawicznej niechęci w stosunku do Klary i Jana. Z dwojga złego on wypadał lepiej, jednak i tak nie potrafiłam go polubić. Ona zaś… Niebiosa, zlitujcie się nade mną. Z szarej myszki nagle staje się kobietą u władzy, która wszystkich traktuje z góry, jakby mogła ich zgnieść jednym ruchem obcasa.
Pozostawmy jednak kwestię bohaterów i przejdźmy do tego, co w erotykach liczy się najbardziej, czyli seks. Tutaj niestety przyznałabym dziesięć klapsów za karę. Dlaczego? W tej książce po prostu nie ma pikanterii. Nie ma chemii. Nie ma seksapilu. Jest za to wulgarność i pomysły Jana uwłaczające godności drugiego człowieka – na które Klara zazwyczaj bez problemu przystaje. O ile praktyki poniżające osobę uległą są w BDSM na porządku dziennym, o tyle pisząc o nich, trzeba umieć dobrać słowa i mieć za sobą ogromny research. Tutaj zabrakło zarówno porządnego sprawdzenia informacji, jak i pisarskiego warsztatu.
Jedyny plus, jaki mogę przyznać tej historii, to wspomnienie o japońskiej sztuce wiązania, czyli shibari, która rzadko pojawia się w literaturze erotycznej. Jednak na brawa zasługuje tylko samo zawarcie motywu, gdyż przedstawienie go również zawodzi. Brakowało mi głębszego wejrzenia w psychikę Jana i Klary, szczególnie w scenach z bondage?em. Ten element praktyk BDSM jest niezmiernie ważny, a tutaj gdzieś uleciał. Albo autorka związała go na miarę swoich umiejętności i rzuciła w kąt, by jej nie przeszkadzał.
Co więcej, \”Pani władza\” napisana jest bardzo prostym językiem. Nie spodziewajcie się rozbudowanych zdań i pięknych frazesów. Absolutnie. Nie ma tu nic trudnego i mogłabym uznać to za plus, gdyby książka nie była aż napisana zwyczajnie słabo. To nie jest historia, którą czyta się łatwo dzięki warsztatowi autorki. To jest historia, którą czyta się źle – między innymi przez brak warsztatu autorki. Przykro mi.
Chyba nikt nie ma wątpliwości, czy sięgnę po kolejny tom historii Klary i Jana, o ile taki się ukaże. Prawda?
Natalia Pych