Dziś na widelcu mamy książkę wyjątkową, bo historyczną, a dokładniej biograficzną. Mowa w niej jest o dość ciekawej i barwnej, choć w mym odczuciu po prostu interesującej personie – Wilhelmie von Habsburgu. Na starcie warto nadmienić, że każdy tytuł rozdziału poprzedzony jest kolorem. Kolor ów ma swoje znaczenie, na przykład brunatny odnosi się do barwy koszul faszystów, a pomarańczowy do niedawnej rewolucji na Ukrainie z lat 2004 – 2005. Na początek jednak przyjrzyjmy się fabularnej stronie książki.
Historia zaczyna się w Wiedniu, podczas 60-lecia rządów cesarza Franciszka Józefa. Na jego cześć wystawiona jest sztuka, za pomocą której autor książki przybliża nam historię i dzieje rodu Habsburgów. Pierwsze trzy rozdziały skupiają się na ojcu Wilhelma, Stefanie, i jego dążeniu do polskiej korony. Główny bohater zaś spychany jest na tor boczny i tylko w przebłyskach opisywane są wczesne lata dzieci Stefana, sposób ich wychowywania, a także podróże po świecie całej familii. Bliżej zaczynamy poznawać Willy?ego od rozdziału “Książę pod bronią”, gdy już jako nastolatek został wysłany do szkoły wojskowej, by później zostać trafić na front pierwszej wojny światowej, a dokładniej na tereny galicyjskie, czyli obecnej Ukrainy. Tam właśnie Czerwony Książę miał zwerbować sobie oddział złożony z Ukraińców i ukrainizować obywateli. Jednak przegrana przez Austrię pierwsza wojna światowa zburzyła sen młodego Habsburga o powstaniu nowego kraju. Nie przeszkadzało mu to jednak dalej krzewić ducha narodowościowego wśród Ukraińców. Kiedy w końcu udało się mu stworzyć namiastkę aparatu państwowego, miejscowa ludność uznała, że ich kraj nie potrzebuje króla. Wilhelm musiał odejść i patrzeć, jak ojczyzna, którą sam sobie wybrał, podejmuje coraz to gorsze decyzję, a co za tym idzie, jak cierpi jego ukochany lud.
Po małych perturbacjach wyruszył do Francji, gdzie wiódł hulaszcze życie. Do czasu skandalu związanego właśnie z Wilhelmem. Oskarżony o wyłudzanie pieniędzy i wiele okropniejszych zbrodni, mężczyzna musiał salwować się ucieczką. Wyjechał do Austrii, gdzie utrzymywał się z subwencji od swego najstarszego brata z Polski, Albrechta, posiadacza browaru żywieckiego. Mieszkając w Austrii, Wilhelm był świadkiem rodzącego się faszyzmu, a potem nazizmu. Wierzył, że za ich pomocą uda się stworzyć Ukrainę jego snów. Początkowa fascynacja obiema doktrynami szybko jednak uleciała. Z pomocą zaprzyjaźnionego francuskiego szpiega zaczął kształtować siatkę złożoną z Ukraińców, którzy mieli działać przeciw Hitlerowi, a później Stalinowi. Byli to dzielni ludzie, którzy mając tylko marzenie o wolnym kraju, potrafili oddawać zasługi dla całego świata. Pod koniec drugiej wojny światowej, gdy Austrię okupowały cztery mocarstwa: Związek Radziecki, Francję, Wielką Brytanię i USA, wywiad radziecki schwytał Wilhelma i przewiózł do ZSRR. Wilhelm zmarł w więzieniu, zaś o niego samego nie upomniała się ani Austria, która wyrzekła się swego syna, ani Ukraina, dla której Wilhelm zrobił tak wiele.
Jako całość osobiście oceniam na trójkę z plusem. Playboy, rewolucjonista, agent, te hasła odnoszące się do osoby Wilhelma są nieco wyolbrzymione. Playboy? Raczej osoba zagubiona, owszem, mężczyzna lubił zaszaleć, ale to nie świadczy o jego przebojowości. Rewolucjonista? Owszem, wiele zdziałał, walcząc o lud Ukrainy. Agent? No cóż, był swego rodzaju agentem, choć przedstawiono go bardziej jako osobę werbującą agentów i udzielającą im wsparcia. Książka bardzo ciekawa, ale czytać ją trzeba bardzo uważnie, bowiem można się łatwo pogubić. Autor ma manię wyjaśniania absolutnie wszystkiego, co nie do końca jest dobre. Owszem, pomaga zrozumieć wiele aspektów. Kiedy jednak autor nagle przenosi czytelnika czterdzieści lat wstecz, by to i owo wyjaśnić, czasami można poczuć irytację. To, że ktoś był blisko związany z głównym bohaterem, nie zawsze oznacza, że odbiorca musi koniecznie poznać i jego historię. Gdyby książka skupiała się wyłącznie na losach Wilhelma, objętość książki zmalałaby przynajmniej o połowę. Tymczasem wiele wątków zostało poświęconych również dywagacjom dotyczącym obecnej Ukrainy i jej historii współczesnej.
Czy polecam tę książkę? Owszem, jest to bardzo ciekawa historia. Nie tylko Wilhelma von Habsburga, ale też jego rodziny, ludzi, którymi się otaczał. Polecam tę pozycję pomimo jej wad, które są na tyle małe, że warto je zignorować i zaczytać się w tej opowieści.
Łukasz Szczygło