Kierowana datą 1468 roku, a więc myślą, iż akcja “Drugiego snu” rozgrywa się faktycznie w Średniowieczu, omawianym na lekcjach historii, zdecydowałam się na przeczytanie książki Roberta Harrisa. Po lekturze mam wielce mieszane uczucia. Z jednej strony była to męka, z drugiej jest w tej powieści coś niepokojącego i całkiem prawdziwego.
Próbowałam przeczytać tę książkę (sic!) pięć razy. Wiem, wydaje się absurdalne, ale… jeśli podjęłam się zrecenzowania tego dzieła, chcąc nie chcąc, musiałam je skończyć. I choć z czasem przymus przewracania kolejnych stron malał, to w żadnym razie nie było lekko. Szczerze, to jest to chyba jedna z najtrudniejszych lektur, jeśli mowa o czynności, jaką jest czytanie. Czułam się jak człowiek brodzący w błocie, któremu każdy kolejny krok sprawia nie lada trudności, a mimo to się nie poddaje, bo wie, że wysiłek się opłaci i w końcu stanie na suchym lądzie. Ja również stanęłam. Na zakończeniu, ale poczułam wówczas ulgę. Wow, wreszcie miałam tę historię za sobą.
Długo nie działo się nic, a właściwie nic szczególnego, co choć w minimalnym stopniu przykułoby moją uwagę i pchało ku przygodnie odkrywania czegokolwiek. Niby autor próbował kluczyć, przeskakiwać między wątkami splatającymi w długą nić fabuły, ale… absolutnie to do mnie nie przemawiało. Czułam wszechogarniające zawieszenie, które ustąpiło, dopiero gdy wszystko miało się skończyć, a bohaterowie odnaleźli to, co czego szukali. No i sam koniec. Piękny i tragiczny zarazem. Triumf uczuć i…
No dobrze, pióro Harrisa w tym przypadku absolutnie mnie nie podeszło. Nie zachwyciły mnie opisy miejsc, choć teoretycznie powinny. Nie poczułam też więzi z bohaterami, byłam bardziej obserwatorem niż uczestnikiem wydarzeń, a to drugie cenie sobie bardzo, bo wtedy czuję daną historię całą sobą.
Jednak po poznaniu zakończenia i możliwości spojrzenia wstecz, choć tak niedosłownie, obraz, jaki w Drugim śnie przedstawił Robert Harris, wydaje się nie tylko prawdopodobny, ale przede wszystkim wstrząsający. Bo, czy wizja świata, którą ukazał w tej książce, jest prawdopodobna? Czy udało mu się uchwycić ułomność człowieka? Pokazać jak jednocześnie słabym i silnym jest gatunkiem?
I rola kościoła, która niezmiennie od lat podtrzymuje moje zdanie o tym, że im dalej od wiary, tym lepiej dla jednostki i ogółu. Chyba nikt jak księża nie potrafi kłamać, oszukiwać, by wyszło na ich i dla nich. Tutaj Harrisowi należą się brawa. W Drugim śnie historia się powtarza… Przynajmniej w tej kwestii.
Nie powiem Wam czy warto sięgnąć po tę powieść Roberta Harrisa, czy lepiej ją sobie darować. Być może nie jest to lektura szybka, łatwa i przyjemna ? mnie czytało się ją topornie, ale gdy dociągnie się do końca i przeanalizuje treść, może okazać się, że ma w sobie coś niepokojąco prawdziwego jawiącego się jak zła wróżba, która, kto wie, może się ziścić. Kiedyś. Na razie to fikcja literacka i oby tak pozostało.
Sabina Ślusarz