Ostatni rok mocno dał nam się we znaki. Wirus SARS-CoV-2 zdziesiątkował ludność wielu krajów i tak naprawdę zrujnował niejedną gospodarkę. W połączeniu z paniką ludzi, wywołaną w dużej mierze dezinformacją i irracjonalnymi posunięciami rządzących sparaliżował praktycznie życie. Ograniczenia związane z przemieszkaniem się, zamknięte sklepy, szkoły, brak możliwości świadczenia i korzystania z wielu usług – to wszystko wpłynęło negatywnie na nasze życie i to w wielu aspektach. Już rozpoczynają się badania związane ze skutkami lockdownu, przede wszystkim, jeśli chodzi o wpływ zdalnej nauki na dzieci, ale do konsekwencji takiego zamrożenia funkcjonowania można zaliczyć też falę rozwodów, agresji, chorób psychicznych związanych m.in. ze stresem.
W tej chwili, na fali szczepień, wszyscy liczymy na to, że choroba stanie się mniej groźna. Jednak już zewsząd słychać doniesienia o kolejnych mutacjach, o jeszcze groźniejszych niż dotychczas odmianach. I tak naprawdę nikt nie wie, jak historia koronawirusa dalej się potoczy i jak będzie wyglądała nasza rzeczywistość za rok czy dwa, szczególnie przy kompletnej bezradności rządzących. Taką wizję świata w 2023 roku prezentuje nam reżyser Adam Mason w filmie amerykańskiej produkcji, choć zupełnie nie w hollywoodzkim stylu. Film “Songbird. Rozdzieleni” to obraz Los Angeles w czwartym roku zmagań z koronawirusem. Nie udało się znaleźć skutecznego lekarstwa ani w żaden inny sposób zapobiec rozprzestrzenianiu się wirusa. Jedynym wyjściem pozostaje izolacja i zsyłka chorych do specjalnych stref zwanych Q-Zones, w których umieszcza się zarażonych. Tyle tylko, że nikt z tych stref nie wraca…
Jedynie niewielka grupa odpornych na działanie wirusa może swobodnie przemieszczać się po mieście, posługując się żółtymi opaskami, stanowiącymi potwierdzenie ich statusu. Jednym z nich jest kurier Nico (K.J. Apa), dość luźno podchodzący do swojej pracy. Jednak skuteczność jego doręczeń jest wysoka, a on sam skrzętnie odkłada napiwki. Liczy na wydostanie się z tego świata wiecznej kwarantanny i wyjazd do miejsca, w którym od dłuższego czasu nie odnotowano zachorowań, a które daje szanse na normalne życie. Jest to o tyle istotne, że w zamknięciu tkwi jego dziewczyna Sara (Sofia Carson), która z uwagi na brak odporności nie może być wolna tak jak Nico. Mieszka z ukochaną babcią, ale niezależnie od tego, jak piękne jest mieszkanie i jak bardzo się kochają. Kobiety tkwią w czterech ścianach niczym w klatce. Zachowują jednak wszelkie środki ostrożności, ponieważ zakażenie grozi natychmiastową reakcją bezwzględnych służb i przeniesieniem do strefy Q. Kiedy zatem babcia zaczyna chorować, dziewczyna znajduje się w śmiertelnym niebezpieczeństwie.
Czy Nico będzie w stanie jej pomóc? Czy w tym ogarniętym szaleństwem i paniką świecie to w ogóle jest możliwe? Przekonamy się, oglądając film, opisywany jako romans, choć tak naprawdę ten dość smutny związek Sary i Nico jest tu zaledwie pretekstem do opowiedzenia historii ludzkości w czasach zarazy. Wieje grozą, tym większą, że sami mamy do czynienia z koronawirusem, wiemy zatem, jak wyglądają obostrzenia, szczególnie lockdown i jak głęboko wnika w naszą psychikę to, że my lub nasi bliscy możemy zostać zarażeni i… nie wyjść z tego. Jednak tak naprawdę trudno film ten nazwać dobrym – stworzony na potrzeby chwili doskonale wpasował się w atmosferę. Jednak gdyby nie ostatnie kilkanaście miesięcy i osobiste doświadczenia każdego z nas, związane z koronawirusem, zapewne byłby to jeden z tych filmów, które przechodzą niezauważone i których nie jest w stanie uratować nawet gwiazda o minionej świetności, jak Demi Moore.
Justyna Gul