Pamiętam moje pierwsze spotkanie z tą książką – byłam w 4 klasie podstawówki, a za sobą miałam już kilka książek z serii o Ani z Zielonego Wzgórza. O “Małej Księżniczce” słyszałam dużo pozytywnego, ale nie spodziewałam się, że ta historia tak mnie oczaruje. Przez lata szkoły wracałam do niej wielokrotnie, aż w końcu tego zaprzestałam. Teraz, dzięki temu, że ukazało się wznowienie, (w dodatku przepiękne) mogłam powrócić do tej cudownej historii. Czy po latach nadal jestem nią zachwycona?
Tak, nadal rozpływam się nad tekstem i kunsztem autorki, ale teraz, z perspektywy lat i doświadczeń, patrzę na tę historię zgoła inaczej.
Sara Crew musi zmienić całe swoje życie. Wprost z upalnych Indii trafia wprost do pensji panny Minchin. W dalekim kraju zmarła jej matka oraz niemal cała służba. Przeżyła mała dziewczynka, której brakowało miłości. Ojciec rozpieszcza swoją jedyną córkę i nie chcę, aby i na pensji jej czegoś zabrakło. Panna Minchin stara się, zapewniając Sarze wszystkie wygody, ale w głębi serca czuje do dziewczynki wielką niechęć. Gdy interesy pana Crew okazują się wielkim rozczarowaniem, a kopania diamentów mirażem, a ojciec Sary umiera, przełożona pensji nie ma żadnych oporów. Z rozpieszczonej, opływającej w luksusy uczennicy, dziewczynka zmienia się w posługaczkę, Zamieszkuje na poddaszu, ale nie traci swojej dumy. Pomimo trudności wciąż stara się zachować godność i pomagać tym, którzy tego potrzebują.
“Mała Księżniczka” to powieść niezwykle smutna, chociaż niektórzy by polemizowali, bo przecież kończy się szczęśliwie. Jednak zerknijcie na życie małej Sary – matka się nią nie zajmowała. Dostawała wszystko, czego chciała, ale nie przez ludzką życzliwość, tylko dzięki fortunie swojego ojca. Całkowicie samotna mała dziewczynka, gdy potrzebuje największego wsparcia, jest wyśmiewana przez swoje rówieśniczki, pracuje ponad swoje siły, zamieszkuje na poddaszu i chodzi w brudnych i poobdzieranych ubraniach. Nikt nie przejmuje się jej żałobą, smutkiem czy psychiką, a to dziecko, które wymaga przytulenia, pocieszenia i poświęcenia, chociaż namiastki uwagi. Wcześniej nie dostrzegałam tragedii małej Sary w takim stopniu. Dzieci inaczej patrzą na sprawy niż my, dorośli. Płakałam, gdy po latach czytałam historię dziewczynki i dziwnie się czułam, gdy ta nie traciła ducha i dumy.
Chociaż “Mała Księżniczka” to opowieść smutna i rozdzierająca serce, to zarazem piękna i magiczna. To historia klasyczna, napisana przepięknym, melodyjnym i malowniczym językiem, który czyta się z wielką przyjemnością. Powiedzieć, że płynęłam przez wszystkie strony, to powiedzieć za mało. Gdy tylko rozpoczynałam lekturę, przenosiłam się do XIX-sto wiecznej Anglii i obserwowałam życie Sary.
Powieść Frances Hodgson Burnett to historii, którą każdy powinien przeczytać. Niezwykle piękna, malownicza, realna, a zarazem przepełniona magią.
Katarzyna Krasoń