Michał pisze horrory, ściga się, w rankingach i we własnej głowie z poczytną autorką powieści obyczajowych. Kiedy kupuje mieszkanie, jest szalenie zdziwiony, że naprzeciwko mieszka właśnie Justyna – jego konkurentka.
Dawno nie czytałam tak emocjonującej książki, w której w zasadzie nie ma nagłych zwrotów akcji. A to wszystko przez Michała, którego absolutnie nie znoszę i przez którego trochę nie umiem lubić tej książki i ocenić jej wysoko. Jest ciapowaty, niezdecydowany, kompletnie nieporadny. Taki antyideał. Kiedy akcja była opowiadana z jego perspektywy – bo toczy się dwutorowo, opowiada raz on, raz Justyna – to miałam ochotę warczeć i nie czytać dalej. I niby wiem, po co autorka go takim odmalowała. Wiem, że na jego przykładzie poruszyła mnóstwo ważnych rzeczy, jak objadanie kompulsywne, zajadanie stresu, samotność i możliwość manipulowania takimi ludźmi, jak on. Mamy tu przegląd przez nieśmiałość, chęć wybicia się i idącą za tym zawiść, taką zupełnie bezpodstawną, bo bez poznania źródła swego rzekomego problemu. Ja to wszystko wiem i doceniam, ale Michała nie lubię. I to nie lubię go do końca, choć wierzę w jego zmianę, która też jest ważnym głosem w powieści. Michał zmienia się pod wpływem impulsu, trochę wbrew sobie, ale jedna rzecz zapoczątkowała lawinę zdarzeń. I choć spotkanie z trenerem personalnym budzi moją największą złość, bo prawdziwy facet dałby takiemu gościowi w pysk i byłby spokój, to doceniam przekaz.
To skoro tak nie znoszę Michała, to powinnam piać z zachwytu nad Justyną – wiecznie optymistyczną, dobrą, ułożoną. No jakoś nie, ale też nie mogę powiedzieć, że jej nie lubię. Jest trochę za bardzo pozbawiona wad, bo umówmy się, poczucie winy w stosunku do rodziców wadą zdecydowanie nie jest. Dużo bardziej podoba mi się wykreowanie Marlenki, która jest przyjaciółką Justyny i agentką Michała. Postrzegana przez każdego z nich inaczej, świetnie opisana z dwóch perspektyw jest zdecydowanie najbardziej wyrazistą postacią. Być może właśnie przez to, że widzimy ją oczami dwóch osób.
Bardzo ciekawy jest wątek rodziców Justyny i jej stosunków z rodzeństwem. Zdecydowanie mój ulubiony wątek powieści i choć ostateczna decyzja Justyny, a szczególnie jej uzasadnienie, mnie zaskoczyły, to czekam na ciąg dalszy. To ważne, by mówić o toksycznych rodzicach, o tym, jak potrafią wpłynąć na dorosłych ludzi i ich życie.
Jestem bardzo ciekawa, jak dalej potoczą się losy dwójki bohaterów. Czy Justyna przestanie być matką miłosierdzia, czy odnajdzie siebie? I czy Michał będzie mężczyzną, czy podkuli ogon i zwieje do najbliższej cukierni. Oczywiście nie mogę się też doczekać spotkania z mamusią Michała, bo ta dama skradła moje serce.
Katarzyna Boroń