Podchodzę z ogromnym sceptycyzmem do porównań serwowanych na okładkach książek. Przedstawienie Orkiestry bezbronnych jako współczesnej wersji Odysei jawiło mi się jako przesada i żart, jednak teraz, po zapoznaniu się z powieścią, zmieniłam zdanie. Faktycznie, historię tę można, jak najbardziej skojarzyć ze słynnym eposem Homera z wielu względów, choćby determinacji głównego bohatera. Niemniej jest to odsłona na swój sposób bardziej…baśniowa? Ciężko znaleźć odpowiednie słowo, które idealnie opisałoby ten tytuł.
Orkiestra bezbronnych to zdecydowanie niestandardowa literatura piękna, co można zauważyć już po pierwszych stronach. Autor dzieli się z czytelnikiem nie tylko kulturą nigeryjską poprzez treść, ale i interesujące schematy kosmologii ludu Igbo oraz jej koncepcji człowieka. Ogromnie mnie ten dodatek zaskoczył i zaintrygował, uwielbiam takie nietypowe niespodzianki, gdy sięgam po z pozoru zwyczajną powieść. Chiagozie Obioma stworzył historię, w której wszystko jest cudownie osobliwe. Bohaterowie, fabularne zwroty akcji oraz narrator, którym jest opiekuńczy duch Chi.
Od razu zakochałam się w języku powieści. Jest baśniowo gawędziarska, opowiedziana pięknym i barwnym językiem, który czyni historię jeszcze bardziej fascynującą. Wszystkowiedzący narrator, który nie ma wpływu na decyzję głównego bohatera, śledzi błędy Chinonso, które stopniowo oddalają go od szczęścia, którego tak bardzo pragnie. Jest to równie przygnębiające, jak i w jakiś cudaczny sposób nieziemsko pochłaniające, a gdy dodamy do tego niebanalny obraz Nigerii oraz jej tradycje (stopniowo zapominane) to ta lektura jest po prostu więcej niż interesująca. Dotychczas rzadko spotykałam się z afrykańskim folklorem oraz wyobrażeniem tamtejszych ludów, jednakże z całą pewnością w najbliższym czasie nadrobię te braki, bo ta kultura maluje się fantastycznie, zarówno magicznie, jak i życiowo. Bo Orkiestra bezbronnych wbrew pozorom jest historią bardzo współczesną. Mamy tutaj świetnie ukazany kryzys społeczeństwa, pogoń za lepszym bytem, zaniedbywane zwyczaje oraz znacznie więcej. Wszystkiemu temu przygrywa bezgraniczna miłość, która raz rozczula czytelnika, a kolejnym razem budzi w nim przejmujący smutek?
Orkiestra bezbronnych budzi w czytelniku pełną gamę emocji, a wręcz huśta sercem czytelnika, od czasu do czasu ściskając je niezwykle mocno. Nie umiem nawet określić, co jest wyjątkowym elementem tej książki. Obłędny narrator, barwna gawęda, niespotykana miłość, sposób ukazania afrykańskiej kultury, a może kapitalne nawiązania do współczesnego świata? Kocham w tej powieści po prostu wszystko i jestem przekonana, że każdy, kto po nią sięgnie, zostanie oczarowany. Polecam z całego serca!
Justyna Sikora