Motyw śmierci, szczególnie śmierci spowodowanej rakiem, to temat często poruszany zarówno w obrazach filmowych, jak i powieściach. Może dlatego, że jest nam szczególnie bliski, każdy bowiem zna rodzinę dotkniętą taką tragedią, a choć na co dzień zwykle o tym nie myślimy, to jednak takiego powolnego umierania, związanego z nim bólu i świadomości końca, boimy się najbardziej.
Spektrum zachowań po takiej diagnozie jest ogromne, począwszy od wyparcia tej wiadomości, przez różnego rodzaju działania mające na celu odzyskanie zdrowia, aż po załamanie się i bierne oczekiwanie na śmierć. Tragedia jest tym większa, im młodsza jest chora osoba, a szczególnie wówczas, kiedy ma jeszcze dzieci. Tak właśnie los doświadczył Nicole (Dakota Johnson) oraz Matta (Casey Affleck), małżeństwo z dwójką dorastających córek. Wiodą spokojne życie, ona sporadycznie występuje na scenie, on dużo pracuje z dala od domu, ale jednak łączy ich wielka miłość. Diagnoza spada na nich jak grom z nieba i sprawia, że całe ich życie zmienia się diametralnie. Szczególnie że Nicole nie jest podatna na leczenie i pomimo zastosowanej chemii rak nie ustępuje, a co więcej – atakuje coraz mocniej, panosząc się w jej organizmie, wywołując ataki bólu, ale i szału.
Towarzyszenie w chorobie, szczególnie tak okropnej i nieuleczalnej, jak w przypadku Nicole, jest niezwykle trudne. Szczególnie mężczyźnie trudno jest wytrzymać nie tylko presję związaną z koniecznością opieki nad umierającą żoną, całą fizjologię z tym związaną, ale przede wszystkim świadomość, że zbliża się kres i już niedługo zostanie on samotnym ojcem. Matt jednak zdumiewająco dobrze daje sobie radę, co budzi zdumienie, szczególnie że nie było go, kiedy córki wymagały największej opieki. Zresztą Nicole wspaniale je wychowała i teraz robi wszystko, by stały się jeszcze bardziej samodzielne. Wspólnie podjęli decyzję, by nie mówić, dziewczynkom o tym, że ich matka odchodzi, dlatego wiele mających miejsce sytuacji jest dla dzieci niezrozumiałych.
Kiedy napięcie narasta, w domu Nicole i Matta zjawia się ich przyjaciel z lat studenckich, Dane (Jason Segel). Jeszcze na etapie terapii, kiedy wszyscy mają nadzieję, że leczenie pomoże zabić, a przynajmniej powstrzymać rozprzestrzenianie się choroby, oferuje swoje wsparcie. Porzuca przy tym dotychczasowe życie, będąc świadomym, że przyjaźń zobowiązuje. Jest przy rodzinie w chwilach dobrych i złych, staje się wręcz nieodłączną częścią ich świata. Jego przyjazd staje się również okazją do tego, byśmy poznali historię ich przyjaźni na poszczególnych okresach życia. Retrospekcja pozwala nam również zbliżyć się do bohaterów i poczuć, że uchylają przed nami rąbka swojego świata. Stają się nam przez to bliżsi, a my, jesteśmy z nimi bardziej związani, nawet wówczas, kiedy nadchodzi czas trudnych decyzji?
Ta wspaniała opowieść, pt. “Przyjaciel domu”, zekranizowana przez Gabrielę Cowperthwaite, to jednak nie film o umieraniu, a o przyjaźni. Mimo oczywistego dramatu rozgrywającego się na naszych oczach obcujemy z niezwykle ciepłym obrazem, który sprawia, że również pragniemy doświadczyć takiej troski i zaangażowania ze strony przyjaciela i mimowolnie weryfikujemy swoje relacje z bliskimi nam osobami. Doskonale dobrana obsada, wspaniała gra aktorska, świetnie napisany scenariusz, sprawiają, że to jeden z najlepszych filmów w ostatnich miesiącach, szczególnie jeśli chodzi o gatunek. Mimo iż oglądając ten piękny film, zapewne wielokrotnie popłyną łzy, to jednak obraz ten zostawia nas z nadzieją w sercu. I to nie tylko nadzieją, że i my doświadczymy kiedyś takiej przyjaźni, że zasłużymy na wybaczenie i na taką miłość, ale również taką, że nie znajdziemy się w położeniu Nicole.
Justyna Gul