Przez część życia myślał, że coś z jego głową jest zdecydowanie nie tak. Świat, do jakiego trafiał po zapadnięciu w sen, jawił się jako najgorszy koszmar. Dopiero później mężczyzna przy pomocy pewnego szamana nauczył się nie tylko kontrolować intensywność przejść, ale również rozumieć to, co niezrozumiałe dla ludzkiego umysłu. Zapraszamy do świata zwanego Pomiędzy! Wszystko, co w nim spotkacie, wykracza poza ludzkie pojęcie. Tylko nasz bohater znalazł tu swoje miejsce; za drobną opłatą przeprowadza zagubione dusze na właściwą stronę, choć sam nie wie, gdzie konkretnie. Czy Niebo i Piekło istnieje?
Od kilku miesięcy mężczyzna nie podróżuje do świata Pomiędzy; jednak gdy jego “mieszkańcy” zaczynają coraz częściej objawiać się w jego świecie, wie, że dzieje się coś poważnego. Coś, co powstrzymać może tylko on.
Jak ja uwielbiam takie historie! Do tej pory z twórczością pana Grzędowicza miałam do czynienia tylko raz i to kilka lat temu. Teraz przyszła pora na ponowne zmierzenie się z jego wyobraźnią. I jestem szczerze zachwycona. To książka, której ekranizację z chęcią bym obejrzała.
Świat zwany przez głównego bohatera “Pomiędzy” przypomina nasz własny, realny – z tym że po jego ścieżkach chadzają umarli, którzy z jakiegoś powodu nie mogą (lub nie chcą) przejść dalej. Każda znajdująca się w nim rzecz, każdy przedmiot jest Ka tego z rzeczywistości. Z tym że coś, co u nas byłoby zbędnym gratem, w świecie Pomiędzy może stać się morderczą bronią. Liczy się duch tejże rzeczy. A wiadomo, że niektóre z nich “widziały” niejedno…
I właśnie tutaj mężczyzna odnalazł swoje miejsce. Przyjął na siebie rolę Charona, który za opłatą (często nie taką drobną) przeprowadza kolejnych interesantów na drugą stronę – gdziekolwiek ona jest. Jednak obecnie musi zmierzyć się z kilkoma tajemnicami, które wypełzły z tego specyficznego miejsca.
Dziwnie się czuję, nie mogąc nazwać głównego bohatera; poznajemy jego sekrety, tajemne umiejętności, lecz nie imię. To trochę? niecodzienne. Aczkolwiek po jakimś czasie można się przyzwyczaić, choć początkowo zastanawiałam się, czy to ja tak nieuważnie czytałam, że je zwyczajnie pominęłam. Cóż.
Pan Grzędowicz uraczył nas kawałkiem dobrej fantastyki. Rozpoczynając przygodę z “Popiołem i kurzem”, czułam się, jakbym wraz z głównym bohaterem przekraczała granicę między jawą a snem. Towarzyszymy mu w każdej jego podróży, a dzięki plastycznym opisom różnorodnych istot nasze oczy niemalże widzą wszelakie cudaczności. Jesteśmy częścią tej opowieści, znajdującą się – na szczęście – fizycznie na tyle daleko, że żaden demon nie może nas schwytać. Chociaż nie jestem osobą, która bałaby się wytworów czyjejś wyobraźni, to kilkakrotnie miałam dreszcze. Zdecydowanie nie zazdroszczę głównemu bohaterowi jego talentu.
Przy tej pozycji na pewno nie zagrozi Wam nuda. Jak już wspomniałam, na jej kartach spotkacie przeróżne stworzenia, ale też wciągnie Was wir mrocznych wydarzeń. Można by rzec, iż nasz Charon ma w sobie magnez, przyciągający do niego ludzi z paranormalnymi problemami. Dlatego też jest ciekawie, gdyż nie skupiamy się na opowieści jednej osoby, lecz dwóch – trzech, przy czym historia nie traci swojej ciągłości i owe postacie przewijają się kilkakrotnie w trakcie jej trwania.
Wielokrotnie powtarzałam, że najtrudniej pisać mi recenzję o książce, która porwała moje serce. Nagle wszystkie mądre słowa uciekają z głowy, a kolejne zdania zdają się nie oddawać głębi tego, co chcę Wam przekazać. Uważam, że “Popiół i kurz” jest jedną z lepszych lektur o rzeczach nie z tego świata, jaką udało mi się w ostatnim czasie przeczytać. I właśnie ona przekonała mnie do tego, by sięgać po kolejne literackie dzieła naszego polskiego autora. Myślę, że i Wy się nie zawiedziecie – dlatego, jeżeli ktoś jeszcze wstrzymuje się z sięgnięciem po tę pozycję, to powiem tyle – nie warto czekać. Ucieka Wam fantastyczna historia!
Katarzyna Pinkowicz