Główna bohaterka “Szeptu” to Jane Doe. Nie zna swojego imienia, nie wie, kim jest. Wie tylko, że jest obiektem sześć-osiem-cztery i jest szalenie niebezpieczna. Żyje w celi podziemnego ośrodka rządowego i z jej ust nie wychodzi ani jedno słowo w trakcie dwóch i pół roku przebywania w ośrodku.
Każdego dnia przechodzi przez szereg badań i eksperymentów, które wykańczają ją zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Trzyma się swojego postanowienia i w ich trakcie, a także po nich, nie wydaje z siebie choćby dźwięku.
Pewnego dnia dowiaduje się, że jeżeli nic się nie zmieni i nie zacznie współpracować, jej życie się skończy. Trafia pod opiekę nowej osoby, Landona Warda, i jej codzienna rutyna ulega zmianie. Dziewczyna wie, że jej słowa mają moc sprawczą, dlatego dba o to, by nic nie wydostało się z jej ust. Jednakże, po raz pierwszy traktowana jest jak człowiek i w otoczeniu Landona traci czujność.
“Szept” to pozornie bardzo duże odświeżenie na rynku literatury młodzieżowej. Tajemnicza historia, w której autorka trzyma czytelnika w niepewności. Nie do końca wiemy, czego tak bardzo boi się bohaterka i w jakim kierunku zmierza jej historia. Każda strona intryguje i sprawia, że chcemy dowiedzieć się więcej. Przychodzi jednak moment, kiedy rzeczywiście staje się literaturą młodzieżową, która jest bardzo schematyczna i możemy domyślić się tego, co będzie działo się dalej.
Jest to ten rodzaj lektury, który z początku obiecuje bardzo wiele. Autorka umyślnie nie dzieli się z czytelnikiem wieloma informacjami po to, by razem z bohaterką odkrywał, to gdzie się znajduje, po co się znajduje i co może ją czekać. Stąd też ogromne zaciekawienie i dreszcz ekscytacji na myśl o kolejnych wydarzeniach. W pewnym momencie historii, kiedy wiemy już znacznie więcej – o bohaterce, jak i roli Landona, którą ma do odegrania – tracimy tę motywację i ciekawość i trafiamy do świata co prawda dobrze skrojonej literatury młodzieżowej, ale takiej, po której nie spodziewamy się już tak wiele niespodzianek. Wchodzimy na drogę, którą znamy z innych lektur.
Uważam, że “Szept” miał ogromny potencjał ku temu, żeby wprowadzić duże odświeżenie wśród książek młodzieżowych. Dać coś, czego do tej pory nie było na rynku i pokazać, że można czytelnika mocno zaskoczyć. Dzieje się to jednak przez pierwszą połowę książki, stąd druga jej część, z każdą kolejną stroną obniża swój poziom. Kończąc jako lektura dla nastolatek. Dobra lektura na poziomie, ale jednak już bez całej tej magii, którą wytworzyła na samym początku.
“Szept” na pewno spodoba się młodszym czytelnikom, którzy znudzeni są wojowniczkami, które ratują świat. Jest to książka z ogromnym potencjałem na kontynuację, z którą chętnie się zapoznam, bo jestem ciekawa, co przyniesie kolejny tom i czy zaskoczy czymś jeszcze. Niemniej, nie jest to równa lektura, która od początku do końca trzymałaby w niepewności i dawała to poczucie świeżości i czegoś nowego. Gdyby cała książka była taka jak jej pierwsza połowa, myślę, że byłaby to mocna ósemka, albo nawet dziewiątka. Jako całość, Szept oceniam jedynie na 6 – poprawna, ciekawa, dobrze napisania, ale mocno schematyczna w drugiej połowie. Książka jakich wiele na rynku, która finalnie nie wprowadza niczego nowego do lektur młodzieżowych. Polecam więc jako przyjemne, lekkie “czytadło”, które intryguje i zostawia z nutką niepewności odnośnie do tego, co wydarzy się dalej.
Paulina Chmielewska