Drugi, wyczekiwany przeze mnie tom serii Dwór w Zaleszycach rozpoczyna się sielankowo, idyllicznie. Lia jest szczęśliwie zakochana z wzajemnością w Danielu, choć lęka się o jego życie. Ma pracę, która daje jej satysfakcję, ukochanego mężczyznę i przybraną babcię Nusię, którą kocha jak własną. Czuje, że znalazła swoje miejsce na ziemi. Czegóż chcieć więcej? I choć martwi się o przyszłość, o Daniela i o to, co się z nimi stanie, gdy będzie musiała wrócić do Warszawy, żyje zgodnie z epikurejską zasadą Carpe diem. Wydaje się, że nic nie może zmącić tego szczęścia i rozdzielić zakochanych. Jednak pewnego dnia do Bielunia zawita Dagmara, policjantka współpracująca z Danielem. Czy łączy ich tylko praca? Jak silne jest uczucie Julianny i Daniela i jak wysoką cenę za nie zapłacą?
To ciepła powieść o tym, że miłość i rodzina to wartości najwyższe, dla których warto wszystko poświęcić, czasem nawet życie. Momentami było bardzo nostalgicznie, zwłaszcza w zapiskach Emilii, które nadal zgłębiała Lia i we wspomnieniach babci Nusi. Trzy pokolenia, trzy silne kobiety, które, jak się okaże, łączy coś jeszcze.
Powieść niesie ważne przesłanie, że nie można przeżyć życia za kogoś, jak w piosence Natalii Kukulskiej: Nikt nie będzie żył za Ciebie. Przecież każdy swoją drogę ma[…]. Mówi się nieraz, że dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane i coś w tym jest. Często rodzicom się wydaje, że wiedzą lepiej, co jest dobre dla ich latorośli, a przecież one mają własne plany, marzenia, często różne od zamysłów rodziców i mają prawo przeżyć swoje życie według własnego pomysłu, wcielać swoje idee. Nawet jeśli popełniają błędy, mają do nich prawo. Najgorsze, co rodzice mogą zrobić, to siłą zmuszać swoje dzieci, by żyły tak, jak to oni im wymyślili. Dzieci przecież nie są lustrzanym odbiciem rodziców ani nie mają być stworzone według wyobrażeń rodzicielskich. Są odrębnymi istotami, o indywidualnych predyspozycjach czy marzeniach. Rodzice nie powinni ingerować w życie swoich pociech, zwłaszcza bez ich wiedzy i zgody. Byłam wściekła, czytając, jak niektórzy tak właśnie postępowali, robiąc to rzekomo dla czyjegoś dobra.
Cieszyłam się z ponownego spotkania ze znajomymi, lubianymi bohaterami. W tej części Julianna wydoroślała, dojrzała. Pojawiły się też nowe osoby. Nie wszystkich polubiłam, co dotyczy zarówno bohaterów nowych, jak i tych, którzy już byli mi znani. W życiu Julianny ponownie pojawił się jej były chłopak, Marcin. Jaką rolę odegrał? O tym już musicie przekonać się sami.
Jest to powieść idealna dla osób o romantycznym usposobieniu, które lubią uronić łezkę podczas czytania. Polecam miłośnikom odkrywania rodzinnych tajemnic i wątków historycznych, zwłaszcza dotyczących II wojny światowej.
Monika Malewicz