W powieści Iwony Czarnkowskiej “zakręcona” okazała się nie tylko tytułowa narzeczona, ale też cała fabuła i wszyscy jej bohaterowie.
Po przeczytaniu opisu książki wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Zaintrygował mnie też sam tytuł… Chciałam poznać tę “zakręconą narzeczoną”, jednak głównej bohaterki wcale nie było tak dużo w powieści, przynajmniej dla mnie. Było za to mnóstwo zabawnych perypetii mieszkańców Wąbrzeźna. Wszystkie opisywane zdarzenia zakrawały na absurd. Najważniejszym z nich, generującym lawinę kolejnych perypetii, było zaginięcie pewnej… kury. Tylko jak zaginiona kura ma się do skradzionych narkotyków? Tego już nie zdradzę.
Nie każdy jest fanem takiego rodzaju humoru, jak ten przedstawiony w powieści Iwony Czarnkowskiej, gdzie mamy głównie komizm sytuacyjny i komizm postaci, ale też elementy absurdu. Ja jednak lubię takie specyficzne poczucie humoru (skojarzyło mi się z dziecięcą książką “Bromba i inni”). Książka rzeczywiście może przyprawić o niekontrolowany rechot, jednak przydługie monologi lub dialogi prowadzone przez bohaterów mogą drażnić. Nic nie wnoszą do fabuły, a jedynie spowalniają akcję. Rozumiem, że mają wydźwięk komiczny, ale wydają się zbędne, gdy w napięciu oczekujemy wyjaśnienia galimatiasu nawarstwiających się zdarzeń.
W książce w groteskowy sposób zostały ukazane przywary mieszkańców prowincjonalnych miasteczek, np. pijaństwo, chciwość, skłonność do plotek. I od razu nasunęły mi się skojarzenia z moim rodzinnym miasteczkiem. Tam też, niby spokojnie, nic się nie działo, ale czasami pewne wydarzenia bywały wyolbrzymione przez miejscowych plotkarzy.
W powieści każdy jest osobliwy, niepowtarzalny i ma swój urok. Najbardziej polubiłam Majeczkę, choć żałuję, że jej postać – mimo że była główną bohaterką – została przedstawiona nieco pobieżnie. Polubiłam też poczciwego, nieco fajtłapowatego lekarza weterynarii, który co rusz wpadał w kłopoty (nieco jak doktor Kilmore w serialu “Doktorze, do dzieła”).
Podoba mi się styl autorki, inny niż w czytanych dotąd przeze mnie książkach. I choć czasami przytłaczał mnie ogrom zdarzeń opisanych w powieści, ich natłok oraz – jak wspomniałam – niektóre dialogi, to na pewno sięgnę po inne książki Iwony Czarkowskiej, w których, jak się dowiedziałam, pojawiają się bohaterowie występujący też w “Zakręconej narzeczonej”.
Polecam powieść na te tropikalne upały, przy zimnym piwku lub orzeźwiającej kawie frappé. Zdecydowanie poprawia nastrój.
Monika Malewicz