Jakiś czas temu zauważyłam, że jak dotąd pochylam się zdecydowanie najbardziej nad mitologią słowiańską i grecką. Postanowiłam to zmienić i zacząć poznawać także mity pochodzące z innych części świata. Na moje szczęście rynek wydawniczy obfituje ostatnio w pozycje związane szczególnie z mitologią afrykańską.
“Królestwo Dusz” to pierwsza część cyklu Reny Barron. Jest to typowo młodzieżowa książka fantastyczna. Poznajemy w niej nastoletnią Arrah, córkę potężnych magów, która jako pierwsza z rodu nie posiada własnej mocy. Jednak jej babka widzi coś zupełnie innego, wierzy, że wnuczka ma moc, ale jest ona zablokowana przez demona o zielonych oczach. W mieście zaczynają się dziać złe rzeczy i tylko Arrah może przeszkodzić biegowi zdarzeń. Jednak czy da radę pokonać potężnego przeciwnika?
Po mitologię afrykańską, na dobrą sprawę, sięgnęłam dopiero drugi raz. W pierwszym przypadku były to “Dzieci Krwi i Kości” Tomi Adeyemi, które pod względem wątku mitologicznego nawet mi się podobały, gorzej było z koszmarnym, nonsensownym wątkiem miłosnym. Kiedy przystąpiłam do lektury “Królestwa Dusz”, zorientowałam się, że tak naprawdę niczego nie wiem o afrykańskich wierzeniach, a książka też nie za wiele wyjaśnia. Autorka pokazuje nam różne bóstwa, ale nie do końca wiemy, jaki jest ich charakter, na dodatek bóstw jest tak dużo, że nie sposób wszystkich zapamiętać. Niektórych rzeczy można domyślić się, czytając między wierszami, inne zostają nam w jakiś sposób rozjaśnione, a pozostałe zostają niewytłumaczone do samego końca. Czy jest to wada? Nie wiem, wolałabym poznawać ten świat stopniowo, mając wszystko podane na tacy, bo szukałam lekkiej, niezmuszającej do myślenia lektury, ale jednocześnie doceniam, że autorka zmusza nas do samozaangażowania się w fabułę i szukania na jej temat informacji w innych źródłach.
Wiadomo, że jeżeli bierzemy do ręki literaturę młodzieżową, to na 95% możemy spodziewać się wątku miłosnego i tak też dzieje się tutaj. Główną bohaterkę, Arrah łączą zażyłe stosunki z Rudjekiem, chłopakiem, którego nie wolno jej kochać. W ten sposób otrzymujemy wątek zakazanej miłości, który (o dziwo) przypadł mi do gustu. Bohaterowie dzięki tej miłości nie stają się bezmyślnymi zombie. Wręcz przeciwnie – ich wzajemny stosunek umacnia wiarę w siebie i swoje możliwości. Oczywiście, znalazłoby się kilka malutkich aspektów, do których można by się przyczepić, ja jednak wzięłam poprawkę na gatunek książki i nie będę mówić o tak małych mankamentach.
Jedynym minusem, o którym mogłabym wspomnieć, to zasadność postępowania głównej bohaterki na samym początku książki. Nie mogę nakreślić sytuacji, bo mogłoby to być uznane za spojler, ale nie rozumiem, czemu Arrah znając cenę i wszystkie przestrogi, dopuszcza się tego, co ostatecznie zrobiła. Mogła poprosić kogoś o pomoc, jednak tego nie robi. Myślę, że wytłumaczenie mogłabym znaleźć właśnie w rozwinięciu wierzeń afrykańskich, których również mi zabrakło, o czym wspomniałam wcześniej.
Jeśli chodzi o postacie, również mam mieszane uczucia. Niektórzy z nich nakreśleni są doskonale, ale występują przez bardzo krótki czas i nie możemy ich dokładnie poznać. Główna bohaterka momentami mnie irytowała, ale to się często zdarza w takich pozycjach, a i również bywają bardziej denerwujące postacie. Najbardziej brakowało mi drugoplanowych bohaterów, którzy niejednokrotnie w literaturze fantastycznej odgrywają dużą rolę. Tutaj mam wrażenie, że niezależnie czy byliby oni w danej rozgrywającej się właśnie akcji, czy też, gdyby ich nie było, bieg wydarzeń by się nie zmienił.
Całokształt książki podobał mi się na tyle, żeby sięgnąć po następną część. Cieszę się, że miałam okazję poznać tę pozycję i że mogę od razu sięgnąć po drugi tom. Mam nadzieję, że się nim nie zawiodę. Jak na fantastykę młodzieżową, książka wypada bardzo pozytywnie w moich oczach, kilka rzeczy można by poprawić, ale czytałam ostatnio znacznie gorsze pozycje. Daję “Królestwu Dusz” 7 gwiazdek na 10 z nadzieją, że drugi tom cyklu zdobędzie ode mnie wyższą ocenę.
Anita Szynal – Wójtowicz