Jakiś czas temu w moje ręce wpadła książka “Zniszcz mnie” Anny Langer, więc gdy zobaczyłam zapowiedź “Napraw mnie” z ciekawości chciałam przeczytać Minęło jednak bardzo wiele czasu i tak naprawdę nie kojarzę fabuły poprzedniej części, nie mam też czasu, by ją odświeżyć, więc niniejszą powieść czytałam jako niezależną książkę. Zabierałam się do niej kilka razy, nie umiałam się wciągnąć, w końcu jednak stwierdziłam, że nie pokona mnie byle powieść. Moim zdaniem, najlepsza w tej książce jest okładka. I żelki.
Amy ma złamane serce, nie jest w stanie podjąć żadnej aktywności, ogląda seriale i nałogowo objada się żelkami. Jednak rzeczywistość i ją dopada, idzie na rozmowę o pracę, a tam dostrzegają jej talent i z miejsca dostaje bardzo dobrą posadę. Jest tylko jedno “ale”. Okazuje się, że w tej samej firmie jest zatrudniony utalentowany programista – Barry. Barry, z którym rozstanie bohaterka przeżywa, a on o ironio jest na nią wściekły, gdy ta się dowiaduje o co, wścieka się tym razem ona. Na wieść o tym, że Barry pracuje w tej samej firmie, Amy chce się zwolnić, jednak zdeterminowany pracodawca obiecuje im ogromne pieniądze i oczekuje tylko profesjonalizmu. Jak zachować profesjonalizm skoro między bohaterami iskrzy.
Pożądanie i niechęć, które wzajemnie się przeplatają i są nie do rozdzielenia to wątek stosunkowo częsty w tego typu literaturze. To w teorii zawsze się powinno spinać, bohaterowie są wyraziści, ale wydaje mi się, że pierwszą część czytało mi się lżej i przyjemniej. W akcję tej powieści nie mogłam się wciągnąć, czułam, że powinna mi się podobać, ale nie byłam w stanie się zaangażować, jakby styl autorki się popsuł, za dużo było siermiężnych opisów i niezrozumiałych dla mnie zachowań. Ja tej książki nie czytałam. Ja ją po prostu męczyłam. Jestem wierną fanką romansów, ale nie lubię, gdy ważna część fabuły zbudowana jest na nieporozumieniu, gdy bohater skreśla kogoś, bo ktoś mu coś powiedział, pokazał i on nie próbuje tego wyjaśniać. Jeżeli w wyniku takich zabiegów związek przeżywa kryzys, to dla mnie nie był związek, ani prawdziwe uczucie. Chyba to najbardziej wybiło mnie z rytmu czytania, ale ciekawa jestem, jak inni będą odbierali kontynuację, moim zdaniem niezłej powieści. Zakładam, że autorce dam jeszcze szansę, żeby wyrobić sobie ostateczne zdanie, zobaczymy na którą stronę przechyli się szala.
Katarzyna Mastalerczyk