Aby wywołać ogień, wystarczy iskra, podobnie jest ze zmianami w życiu. Jedna niepozorna chwila, spotkanie czy uśmiech wyłapany z tłumu. W życiu Patricka faktycznie zmiany przyszły niespodziewanie i wywróciły jego ułożone pod linijkę życie do góry nogami. Susan jest po drugiej stronie medalu. Los zmusił ją do zmiany, na którą przygotowywała się długo. Jej związek z Calvinem nie należał do łatwych, a i jej dzieciństwo nie było udane. Narkotyki i przemoc była jej codziennością. Potem nie było łatwiej, sprzedanie jej za działkę, przemoc fizyczna i psychiczna. Dopiero rozkaz usunięcia ciąży padający z ust Calvina otrzeźwia ją z pułapki, w której tkwiła. Za kasę na zabieg postanawia uciec z dala od mroku będącego jej domem. Gdy spotyka Patricka i ten chce jej pomóc, Susan jest wdzięczna za ten gest, który każdego dnia komplikuje życie ich obojga. Kim dla siebie są? Czy przeszłość kobiety to już zamknięty rozdział?
Kim dla ciebie jestem?
Beata Majewska uwielbia tworzyć powieści pełne emocji i życiowych zawirowań. Dlatego też zawsze, gdy sięgam po jej powieści, zdaje się na los i daje się wciągnąć fabule. Tym razem urzekł mnie pomysł i większość kreacji postaci. Tylko z Susan miałam lekki problem na początku historii, ale to za chwilę. Autorka w Kim dla ciebie jestem? przedstawia nam dwie strony życiowego medalu. Patrick ma wszystko. Pieniądze, narzeczoną zgodną ze standardami rodziny i fakt bycia spadkobiercą sporej fortuny. Susan tkwi w związku pełnym przemocy i dopiero wizja odebrania jej nienarodzonego dziecka zmusza ją do zmian. Tych dwoje nie powinno się spotkać, a jednak los postawił ich na wspólnej ścieżce, mieszając przy tym wcześniej rozdane karty. Akcja nabiera tempa równomiernie i zdaje się przyspieszać z każdą przewracaną stroną. Czuć lekkość pióra pisarki i jej unikalny styl. Całość czyta się szybko, a emocje oddziałują na czytelnika z ogromną siłą.
Wśród bohaterów
Gdzieś tam jest kobieta, która w pełni zrozumie zachowanie Susan. Ja na początku odczuwałam straszną irytację jej osobą i tym, co wyczyniała ze swoim życiem. Na szczęście to uczucie okazało się ulotne, a sympatia pojawiła się naturalnie wraz ze zmianami, jakie dokonały się w kobiecie. Dzięki tej postaci powieściopisarka pokazała, jak często brak dobrych wzorców wyniesionych z domu uruchamia w człowieku syndrom ofiary. Młodzi ludzie muszą mierzyć się z ogromnym ciężarem pochodzenia i konsekwencji tkwienia w powielanych schematach. To może być obciążeniem i stanowić jedyną drogę, ale nie musi. Zresztą postać Patricka udowadnia nam, że nawet szczęśliwy i bogaty dom nie jest gwarancją szczęścia. W przypadku jego rodziny dochodzi jeszcze widoczne marginalizowanie niektórych grup społecznych i hipokryzja religijna. Im bardziej chcą uchodzić za wierzących i dobrych ludzi, tym mocniej widać to, co ukryte.
Podsumowanie
Choć Kim dla ciebie jestem? nie jest idealne, to autorka umiejętnie pokierowała losem bohaterów, którzy pomogą zapomnieć o początkowych zgrzytach. Ciekawie poruszone trudne tematy i cała masa emocji mnie przekonały. Historia wciąga w swe czeluści i ciekawi do końca. Lekturze naprzemiennie towarzyszą zaskoczenie, frustracja i fascynacja. Nie ma mowy o nudzie dzięki narracji, która sprawia, że mamy poczucie bycia częścią opowieści. Zamiennie poznajemy dwie perspektywy, Susan i Patricka. Ich słowa kierowane bezpośrednio do nas nadają całości głębi. Wiele wątków czeka na odkrycie. Z pewnością jest to wielobarwna mieszanka, która nie każdemu się spodoba, ale gwarantuje szereg skrajnych emocji. Sprawdźcie sami, jak ją odbierzecie.
Marta Daft