Niektórzy mówią, że nie ma przypadków, że tak naprawdę wszystko, co nas spotyka, jest starannie zaplanowane. Tylko my nie wiemy, jaki scenariusz pisze dla nas los i co tak naprawdę trzyma dla nas w zanadrzu. Jedyne, na co tak naprawdę mamy wpływ, to nasze reakcje i wybory, choć nigdy nie ma gwarancji, że one i tak nie doprowadzą nas do punktu, w którym mieliśmy się znaleźć.
Oliwia mogła udawać, że nie poznaje dziewczyny, której zdjęcie pokazywano w telewizji, równocześnie z apelem policji, by pomóc odtworzyć ostatnie chwile jej życia. Młoda studentka Wydziału Lalkarskiego Akademii Teatralnej została brutalnie zamordowana i brak jest śladów prowadzących do sprawcy, nie wiadomo również, co robiła przed śmiercią. Przynajmniej część informacji posiada Oliwia, ponieważ z dziewczyną minęła się w drzwiach zakładu fotograficznego w Białymstoku. Studentka chciała zrobić sobie zdjęcie, niestety nie mogła otrzymać go na miejscu, umówiła się zatem na jego odbiór. Tyle tylko, że nigdy po niego nie wróciła…
Oliwia znalazła się w tym zakładzie nieprzypadkowo, choć nie spodziewała się nawet, jak ta wizyta odmieni jej życie. Jednak odwiedziny u dziadka sprawiły, że znów wróciła wspomnieniami do swojej zamordowanej wiele lat temu babci. Przeglądając stare albumy fotograficzne, kobieta ze smutkiem zauważyła, że mimo tego, iż babcia była modelką, tak naprawdę w posiadaniu rodziny jest niewiele jej zdjęć. Miała nadzieję, że w zakładzie fotograficznym, w którym najczęściej fotografie były wykonywane, znajdzie się w archiwum sporo odbitek z dawnych czasów.
Zakład prowadzi obecnie Igor Dąbrowski, wnuk założyciela i miłość Oliwii z czasów liceum. Kobieta wciąż z sentymentem wspomina ten krótki związek, który rozpadł się jeszcze przed rozpoczęciem studiów i wciąż śledzi dokonania Igora. Wie, że ma żonę, a w drodze jest właśnie ich trzecie dziecko, odczuwa nawet odrobinę zazdrości, mimo iż sama jest również mężatką. Co więcej, mąż dał jej całkowitą swobodę, jeśli chodzi o dokonywanie życiowych wyborów, dba też o utrzymanie domu, zatem Oliwia nie musi nic robić. Jej poszukiwania życiowej drogi tak naprawdę nieustannie trwają, a kobieta nie może się zdecydować, co tak naprawdę chciałaby robić. Kilkugodzinne lekcje francuskiego, których udziela, pozostawiają jej czas na wiele aktywności, może zatem dlatego, z nudów, zaczyna ona prowadzić własne śledztwo w sprawie studentki.
Nie jest jednak świadoma, że ktoś obserwuje jej poczynania, a takie działanie może się źle skończyć. Jak potoczy się ta historia? Czy ten, kto śledzi Oliwię i morderca studentki to jedna i ta sama osoba? Czy życie prywatne Igora rzeczywiście jest takie szczęśliwe i poukładane, czy może skrywa on pewną tajemnicę? Czy to możliwe, żeby w morderstwo był zamieszany właśnie on? Tych pytań i wątpliwości pojawia się w trakcie lektury książki pt. “Błyski” więcej, a jeśli tylko przymkniemy oko na pewne (liczne) jej niedostatki, to możemy spędzić z książką kilka satysfakcjonujących godzin.
Niestety autorka, Kamila Bryksy, zupełnie nie wykorzystała tkwiącego w tej historii potencjału. W rezultacie trudno powiedzieć, z czym właściwie mamy do czynienia – z kryminałem, powieścią obyczajową czy może romansem. Akcja toczy się tak wolno, że niektórzy zapewne zrezygnują z lektury, nie rozwiązując zagadki i nie dając sobie szansy na to, by w pełni docenić zamysł pisarki. Postać Oliwii jest fatalnie skonstruowana, właściwie po kilku stronach zaczynamy pałać do niej niechęcią, klimat książki również nie koresponduje z tematyką. Brak tu napięcia towarzyszącego morderstwu, a także kolejnym wydarzeniom. W rezultacie mamy do czynienia z książką przeciętną, której lektura nic nie wnosi do naszego życia. Nawet emocji…
Justyna Gul