“Jak różnych wrażeń może dostarczyć życie.”
Przyznaję, że pierwszy raz weszłam w tę serię kryminalną. Skusiłam się przede wszystkim tym, że akcja dzieje się w moim ulubionym mieście – Wenecji. I tak jak miałam przyobiecane zapowiedziami, wenecki klimat otulał każdą stronę powieści. Miałam nawet wrażenie, że to właśnie Wenecja stała się główną bohaterką, a zagadka detektywistyczna rozgrywała się, choć w bardzo bliskim otoczeniu, to jednak tle. Odpowiadało mi to, tym bardziej że Donna Leon prowadziła po prawdziwych uliczkach i mostach, kluczyła w zaułkach miasta, wędrowała do mniej znanych miejsc, chociaż nie pomijała uwzględnionych w turystycznych przewodnikach.
Wierne oddanie zwykłej codzienności mieszkańców Wenecji, życia w historycznym miejscu, wielowiekowych domach, robi ogromne wrażenie i daje pożywkę dla wyobraźni. Jak bym się czuła, gdybym na stałe mieszkała w Wenecji? Dokąd bym szła na filiżankę kawy i ciasteczko? Wiele przyjemności sprawiło mi nakładanie obrazów Wenecji z powieści na obrazy wydobywane ze wspomnień po osobistych wizytach w niej. Czułam prawdziwość scenerii akcji. Co więcej, autorka ukazała również problemy, z jakimi zmagało się miasto. Poderwała w górę romantyczną kurtynę skojarzeń z Wenecją i wystawiła ją na szarą powszedniość, przez którą przebijają się cienie przestępstw oraz wszechobecna na każdym kroku korupcja, objawiająca się pod różnymi formami.
Donna Leon niespiesznie rozwija fabułę, koncentruje się na detalach tylko pozornie zbędnych. Wpadłam w sidła wytworzonej przez nich atmosfery, chciałam jeszcze więcej. Styl narracji biegnie inteligentnym nurtem, na wysokim poziomie obserwacji i postrzegania, zgrabnym i przyjaznym. To niewątpliwy, mocny walor książki. Atrakcyjna oprawa to coś, co mocno przyciągało mnie do “Pokusy przebaczenia”, jednak miłośnicy mocnych propozycji kryminalnych mogą czuć się zawiedzeni niezbyt dużym rozwinięciem detektywistycznej zagadki i powolnym tempem jej rozwiązywania. Skupia się ona na postaci komisarza Guido Brunetti, który wyjaśnia wyciek informacji z komendy policji, zajmuje się narkotykowym zagrożeniem w prywatnym liceum i nocnym pobiciem mężczyzny u stóp jednego z licznych weneckich mostów.
Z jednej strony byłam pod wrażeniem realnych proporcji intrygi i dochodzenia, z drugiej chciałam większej wnikliwości i spektakularności. Kiedy już wbiłam się w konwencję kryminału, poczułam się w ni komfortowo. Spodobało mi się wiele bezpośrednich odniesień do weneckich miejsc, języka i mentalności mieszkańców. Powieść miała w sobie coś, co sprawiło, że miło się w niej odnalazłam. Wabiły przekonujące portrety postaci, chciałam przyglądać się ich życiu osobistemu i prywatnemu. Liczę, że pozostałe części serii intensywniej będą wciągały, zaprezentują się z nowej rozbudowanej odsłony kryminalnej, ale jednocześnie znajomego kolorytu i charakteru.
Izabela Pycio