Lubię, kiedy autor uważa czytelnika za osobę myślącą i czującą. Kiedy docenia jego inteligencję i wierzy, że to, co ma do przekazania, zostanie właściwie odczytane. I właśnie dlatego spodobała mi się książka od Laury Sebastian, której pierwszy tom nosił tytuł “Księżniczka popiołów”. Czytając i oceniając książki kierowane do młodzieży, trzeba mieć ciągle z tyłu głowy, że rynek wydawniczy rządzi się swoimi prawami, a jednym z tych praw jest to, że pisze się pod kogoś. Pod jakąś grupę wiekową, konkretny rodzaj czytelnika. I wybacz mi drogi czytelniku to stwierdzenie, ale często literatura młodzieżowa nie jest nader ambitna, pełni jedynie funkcję rozrywkową. W przypadku historii od Laury Sebastian było inaczej: autorka ewidentnie miała coś do przekazania i uwierzyła, że jej przesłanie zostanie odczytane. I to było największym atutem tomu I. Dlatego bardzo oczekiwałam spotkania z bohaterami w części drugiej, która nosi tytuł “Pani Dymu”.
Miałam jednocześnie na uwadze, że kontynuacje lubią zawodzić, podeszłam do lektury z – nazwijmy to – małą rezerwą. I początek wcale tych wątpliwości nie rozwiał, bo ciągnęło się niemiłosiernie! Ile razy miałam ochotę rzucić tę książkę w kąt, to tylko ja wiem. Na szczęście przetrwałam jakieś 1/3 historii, a potem było już tylko lepiej. Podoba mi się brutalność świata, konstrukt społeczny i kreacje bohaterów. Zauważalny jest też ich progres, ze strony na stronę są coraz bardziej złożeni, chociaż zachowanie głównej postaci bywa naprawdę irytujące. Uważam, że w porównaniu do tomu pierwszego, “Pani Dymu” zyskała na warstwie psychologicznej. Mamy tu wiele przemyśleń wewnętrznych, analizę stosunków społecznych itp. a jednocześnie trochę mi żal, bo przez to wszystko historia straciła na magii, która bardzo mi się podobała w pierwszej części. Akcja rekompensuje braki, niektóre dziury fabularne i przewidywalność. Czyta się ostatecznie szybko i dobrze, można się wciągnąć i spędzić fajnie czas. Jednocześnie – jak już wspominałam wyżej – Laura Sebastian stworzyła historię, która może czegoś nauczyć, pokazuje pewne prawdy, niesie jakieś przesłanie. Podejrzewam, że nawet niektórzy uznają ją za zbyt mocną, jak na książkę skierowaną do młodzieży, ale ja uspokajam: “Uwierzcie. Młodzież w dzisiejszych czasach nie taką brutalność i okropieństwo już widziała”.
Polecam w szczególności, jeśli będzie to pierwsze podejście do fantasy w klimatach dworskich. Na tle innych tego typu historii wypada naprawdę dobrze. Może z kalesonów cię nie wyrwie, ale czasu spędzonego z kontynuacją na pewno nie będziesz żałować. Jeśli jednak czytałeś już np. “Szklany tron” albo “Imperium ognia” to uwzględnij, że ten cykl to trochę taki bigos, z każdej popularnej serii wzięto czegoś po trochę i stworzono nową historię. Niby inna, a jednak momentami taka sama. A właśnie! Jako okładkowa stroka muszę pochwalić wygląd. Kolejna piękna okładka! Skrzydełka, mapy w środku, dobór fontów! No to się aż miło w rękach trzyma. Doceniam i oby tak dalej.
Sylwia Krajewska