Maurice Maeterlinck, Belg z pochodzenia i laureat Literackiej Nagrody Nobla za rok 1911, jest znany głównie dzięki swojej działalności dramatopisarskiej. Jego dramaty utrzymane w klimatach symbolizmu i poruszające problematykę egzystencjalną, wywierały wielki wpływ na innych twórców. W swoich dziełach skupiał się nie tyle na samej akcji, ile na dostrzeganiu i tropieniu tego, co nieuchwytne. Interesowało go przede wszystkim to, co niedostrzegalne gołym okiem, niewidoczne dla zwykłego obserwatora pozbawionego wnikliwości. Okazuje się, że tę metodę pisarską można stosować również w innych dziedzinach. Idealnym polem do takich obserwacji jest królestwo przyrody.
Noblista ma na swoim koncie także takie tytuły jak: “Życie pszczół” (1901), “Inteligencja kwiatów” (1907), “Życie termitów” (1926) oraz “Życie mrówek” (1930), w których wykazuje się wyżej wspomnianą wnikliwością i bystrością oraz fascynującym sposobem opisywania rzeczy i spraw pozornie małych i bez znaczenia. Zupełnie niedawno w moje ręce trafiła książka pt. “Inteligencja kwiatów” i przyznam, że bardzo mi przypadł do gustu gatunek, który ta pozycja reprezentuje.
Przełom wieków XIX I XX zaowocował zachwytem i fascynacją naukami przyrodniczymi. Biologia stała się ważną nauką pomagającą zrozumieć zależności między organizmami, wyjaśnić ludzkie zachowania i popędy. W swojej książce, będącej zbiorem esejów na temat roślin, Maeterlinck wysuwa tezę, że rośliny, chcąc wypełnić narzucone im przez ewolucję zadanie przedłużania gatunku, muszą wykazać się zaradnością i sprytem i nie wystarczy tu sama atrakcyjność wyglądu czy zapachu. Przytwierdzona korzeniem do podłoża roślina stosuje takie strategie, które pozwolą, jeśli nie jej samej z racji korzeni, to choćby jej potomstwu dostać się dalej i dalej. Korzystając z ukształtowania terenu, który porasta, poddając się kierunkowi wiatru i konieczności obumierania, potrafi wysłać swoje nasiona na naprawdę dużą odległość. W innych okolicznościach wydaje owoc tak atrakcyjny, by ptak, który go zje, wydalił je w zupełnie innym miejscu, umożliwiając mu tym samym ekspansję na zupełnie nowe tereny.
To tylko nieliczne przykłady, w książce jest ich znacznie więcej i zachwycą lub zaskoczą one nie tylko zapalonych przyrodników czy ogrodników. Jeśli ktoś lubi tego typu ciekawostki, to z pewnością także znajdzie tu coś dla siebie. Dodatkowym atutem wydania są przepiękne ilustracje zaczerpnięte z XIX wiecznych opracowań botanicznych. Ma się dzięki temu wrażenie, jakby oglądało się zielnik lub stary album z niedzisiejszymi rycinami, trochę jakby z podręcznika do biologii, ale w klimacie retro.
“Inteligencja kwiatów” to wartościowa pozycja. Dla mnie jako zapalonego ogrodnika bezcenna, ale nie tylko dlatego. Autor w uroczy, bardzo wnikliwy sposób opisuje świat niby tak nam bliski, ale często przez stres i pośpiech codzienności, zupełnie niedostrzegalny gołym okiem. Dlatego warto czasem zatrzymać się i choćby spojrzeć, a może jednorazowe spojrzenie skłoni nas do bardziej szczegółowych obserwacji.
Edyta Gełdon