Marta Kisiel powraca z kolejną komedią kryminalną o perypetiach Tereski, jej teściowej Miry oraz reszty rodziny. “Dywan z wkładką” był bardzo udanym wejściem do tego świata, a co nam przyniesie kontynuacja, czyli tajemniczy “Efekt pandy”? Oczywiście poza kolejną zjawiskową okładką. Znowu dwa dominujące kolory, prostota ilustracji, paski na grzbiecie. Ten okładkowy minimalizm działa i sprawia, że nowa powieść Kisiel wyróżnia się już na pierwszy rzut oka. Dodajmy do tego, że ta okładka bardzo pasuje do gatunku – i już mamy doskonałe pierwsze wrażenie.
Tym razem Tereska wraz z Mirą, Zoją i psem Pindzią wybierają się do SPA… i byłoby to bardzo miłe wspólne spędzanie czasu, gdyby nie fakt, że za wyjazdem stoi Briżit. Rodzona matka Tereski, operująca przedziwną mieszanką polskiego, francuskiego i rosyjskiego (cudownie oddaną, muszę dodać na marginesie!) i absolutnie wyjątkowym mózgiem. Jakimi drogami chodzi, nie wie nikt, a już najmniej biedna córka Briżit, przytłoczona zmową matki i teściowej. Zoja ma łatwiej – może uciec ze SPA pod pretekstem spaceru z psem i… wpaść na gości z sąsiedniego pokoju, którzy wyraźnie coś ukrywają? Na przykład zwłoki? A jakby tego było mało, Andrzej tymczasem ukrywa jakąś lafiryndę w futrze, a Tereska nawet nie ma kiedy się z nim rozmówić! Biedna bohaterka znowu musi sięgnąć po kasztanki i wysokoprocentowe trunki, Zoja znowu ma komu głosić feministyczne mądrości, a Mira znajduje sobie obiekt wychowawczych starań w osobie Briżit. W tle przewija się knajpa pod zagadkową nazwą Żużel, stare cmentarze oraz rodzina ochrzczona przez bohaterki mianem Żelingtonów. Tu coś się musi stać!
Zanim wzięłam się za recenzję “Efektu pandy”, przejrzałam moją opinię o “Dywanie z wkładką” – ot, żeby zobaczyć, co się zmieniło, za co mogę pochwalić, a za co zganić. Jakim zaskoczeniem było dla mnie odkrycie, że w pierwszej części bohaterowie byli mocno stereotypowi i nie szło ich nazwać wielowymiarowymi! “Efekt pandy” jest zupełnie inny. Tereska i Mira dostają charakteru, Zoja ten charakter ugruntowuje, z kolei Briżit, choć od początku do końca przezabawna, też jest jakaś i składa się z czegoś więcej niż komediowe stereotypy.
Cała reszta jest znakomita. Humor najwyższej próby kryje się w sytuacjach, w postaciach, ale też w grach słownych z lubością uskutecznianych przez autorkę. Śmiejemy się z bohaterek, ale śmiejemy się też sami z siebie. Mało tego, widzę już zadatki na skrzydlate frazy jak u Chmielewskiej (nie unikniemy tych porównań z Królową, nawet nie liczcie): chociażby “anomalia ortopedyczna” jest wiele warta. Kisiel, co za szczęście, nie poszła w kierunku antypatycznych bohaterów, z których raczej się drwi, niż życzliwie śmieje, i hiperbolizacji w celach komicznych. Autorka “Efektu pandy” plecie sprawną – choć dość prostą – fabułę, w której humor wynika z codziennego życia. To złota umiejętność i świetna wiadomość dla czytelników!
Czy coś mnie w tej książce zaniepokoiło? Chyba tylko raz zapaliła mi się czerwona lampka: Tereska faktycznie dość często sięga po alkohol (nie żeby nie miała powodu), a Briżit i Mira wymawiające jej ?”alkoholizm” są dla mnie na granicy dobrego smaku i ogólnie pojętej “stosowności”. No ale to moje osobiste granice, poza tym tych kilka wzmianek nie przeszkadza w czytaniu i doskonałej zabawie wraz z autorką (trudno powiedzieć, żeby Tereska i reszta miały taki ubaw).
Chcecie się pośmiać? Chcecie komedii kryminalnej, która nie obraża inteligencji czytelnika i zmusza do śmiechu, a nie do wyśmiewania się? Czytajcie Kisiel! Ja polecam!
Joanna Krystyna Radosz