Gdy pod koniec roku pojawiła się wiadomość, że wkrótce Wydawnictwo Marginesy odda do naszych rąk nowe tłumaczenie kultowej “Ani z Zielonego Wzgórza”, nikt się nie spodziewał, że przełom stycznia i lutego upłynie pod kątem dyskusji na ten temat. Największa krytyka spotyka nową wersję, oczywiście z ust osób, które jeszcze nie miały tej książki w rękach, pojawiły się wątpliwej jakości tekstu o szczytującej Ani (naprawdę wywracam oczami z zażenowania) oraz o odbieraniu klasyki jej piękna, zubożeniu języka. Miałam pewny problem, bo jestem konserwatywna, moja Mama twierdzi, że bywam bardziej radykalna i staromodna niż moja Babcia, a naprawdę wielu prawicowych polityków mogłoby pójść do niej na przeszkolenie. Mam już za sobą swój pierwszy szok, gdy po raz pierwszy przeskoczyłam z tłumaczenia Naszej Księgarni na nowe wydania z Literackiego. Do tego wydania podeszłam z otwartą głową i nastawiona pozytywnie.
Gdy kilka lat temu moja Siostrzenica miała w szkole przerabiać przygody rudowłosej Ani, w domu wszystkie byłyśmy zachwycone, liczyłyśmy, że ta książka przełamie jej niechęć do czytania. W domu pękły trzy serca, gdy usłyszałyśmy, że to nudne i czym my się zachwycamy. Zrozumiałam, że Ania się zestarzała. Niedawno sama wróciłam do pierwszego tomu i też miałam wrażenie sentymentalnej dłużyzny, a to wydanie jest WOW. Naprawdę! Strasznie podoba mi się język. Anna Bańkowska decyduje się na niezwykle udany mariaż zachowania realiów epoki, z językiem, który nie brzmi jak z pamiętnika sentymentalnej prababki. Mało tego, chociaż ja zwykle płakałam (od pierwszego czytania), na rozdziale, w którym umiera Mateusz, tym razem płakałam rozdział przed i po, bo dałam się porwać atmosferze przełomów życiowych, marzeń, które konfrontuje życie. Na nowo zakochałam się w tej książce. Mam nadzieję, że w tym tłumaczeniu wyjdą pozostałe części tej serii.
Co do wątków podnoszonych w dyskusjach. Tak Anne ja wciąż traktuję jako Anię, tak o niej myślę i tak czytałam jej imię. Zmiana tytułu, nie jest to pierwszy raz, kiedy zmieniono tytuł książki obecnej w kulturze (ongi było na rynku wydanie Rozsądek i romantyczność, czyli nowe tłumaczenie kultowej powieści Austen). Ten nowy tytuł jest adekwatny, bo ja pamiętam swoje zdziwienie, gdy oglądałam ekranizację przygód panny Anne i nie rozumiałam, dlaczego jej dom nie stoi na wzgórzu. Nowe tłumaczenie roślin, mnie to cieszy, sądzę, że pokolenia czytelniczek będą miały frajdę z odnajdywania tych kwiatków w internecie i oglądania zdjęć (ja to robiłam!!)
Oczywiście w tym tekście nie odnoszę się do fabuły, bo ta w moim odczuciu jest wszystkim znana, chciałam dać wyraz moim refleksjom odnośnie do nowego tłumaczenia, które moim zdaniem daje nowe życie klasycznej powieści, ale takiej, która nieco trąci myszką. Może za dwadzieścia lat ta wersja będzie jedyną słuszną, a my będziemy się śmiali z tych sporów.
Moje uznania dla tłumaczki i dla Wydawnictwa które zaryzykowało. Liczę na kolejne nowe odsłony przygód Ani, czy raczej “Anne z Zielonych Szczytów”. Swoją drogą tytuł zyskał nowy poetycki wydźwięk.
Katarzyna Mastalerczyk