Jeśli chodzi o japońską literaturę, moje obycie z nią jest zatrważająco skromne. Obecnie książki z Azji są modne, Azja po prostu stała się bardzo popularna i azjatycki styl we wszystkim. Od filmów, serialu, kuchni, wnętrz po literaturę, od kilku lat jest trendem, który nas zalewa. Takim azjatyckim znakiem rozpoznawczym ma być nowatorska prostota, ale ja sądzę, że chodzi o odkrywanie egzotyki, która do tej pory była dla nas niedostępna. Długo była czymś zarezerwowanym dla bogatych, których stać na wyjazdy tak daleko. Inna sprawa, że dopiero od niedawna odkrywamy i zachwycamy się kulturą Azji, bo wcześniej raczej lekceważyliśmy i deprecjonowaliśmy wszystko, co na wschód od Uralu.
Powieść opowiadana jest z perspektywy Kazami, która jest tłumaczką i miała zwykłe-skomplikowane życie. Jej rodzice się rozwiedli, ojciec je opuści a ona, psychosomatycznie straciła głos wkrótce po odejściu ojca. Ta rana, porzucenie, strach z dzieciństwa wciąż w niej tkwi. To jej matka, ucząc ją i jej siostrę angielskiego zaszczepiła w dziewczynach miłość do tej kultury. Siostra Kazami wyszła za Anglika, a Kazami tłumaczy literaturę. Z perspektywy Kazami oglądamy jej codzienność, chodzimy na rauty (gdzie przeważają starcy), wracamy do historii, skaczemy po tematach, chociaż niby wątkiem przewodnim ma być tłumaczenie. No właśnie, niby jest. To chyba moja pierwsza książka tak azjatycka, ciężko mi po tej jednej książce, tak krótkiej zresztą ocenić bogactwo tej literatury.
Zwykle się mawia, że jest cienka granica między prostotą a prostactwem, w przypadku tej książki nie mogę wysnuć takiej tezy. Nieumiejętna prostota niekoniecznie musi przerodzić się w prostacką książkę. Jest trochę chaotyczna, ja nie rozumiem, co złego jest w chronologii, w jakiejś spójnej linii czasowej, którą podążamy? Dlaczego każda książka ostatnio (dobra prawie każda) jest szaleńczym skakaniem po przedziałach czasowych? To jesteśmy we współczesności, to cofamy się pięć lat, wybiegamy dziesięć do przodu… można dostać zawrotów głowy. Oczywiście jestem w stanie zrozumieć, że ma to trochę oddać myślenie człowieka, my rzadko skupiamy się na tu i teraz. Planujemy, wybiegamy w przyszłość, oglądamy wspomnienia i nasz mózg i myśli są koktajlem różnorodności czasowej. Jednak w książce, gdy brakuje logicznej spójności, doskonałego stylu, tworzy to wrażenie zbędnej karuzeli. Dla mnie “N.P.” jest czymś nowym, książką niemalże z Antypodów, ale napisaną współcześnie i bez tego odkrywczego czegoś, czego oczekiwałam. Oceniam ją raczej przeciętnie, a oczekiwania miałam wysokie. I cena… moim zdaniem 39 złotych za około 160 stron tekstu (wiadomo jakość tekstu to kwestia subiektywna) to sporo.
Katarzyna Mastalerczyk