Anna jest po pięćdziesiątce i wydaje się zadowolona z życia. Osiągnęła zawodowy sukces, relacja z życiową partnerką daje jej satysfakcję, jedynym powodem do zmartwień może być dorosły już, a wciąż niesamodzielny syn.
Terzo nie rozpatruje życia w kategoriach szczęścia, jego wysoka samoocena bierze się z sukcesu finansowego. To stąpający twardo po ziemi biznesmen, który nie lubi, by cokolwiek działo się nie po jego myśli. Czy jednak na pewno?
Życie tych dwojga bohaterów, będących rodzeństwem zmienia się z chwilą, gdy odbierają telefon od Tommiego, najmłodszego brata, którym po trosze pogardzają, widząc w nim niespełnionego artystę i nieudacznika. To jednak na jego barki złożyli opiekę nad starzejącą się matką i niechętnie opuszczają swoje wygodne i dostatnie życie, gdy okazuje się, że ich matka Francie jest umierająca.
Przez prawie 300 stron powieści towarzyszymy rodzinie w spotkaniu z niewygodną przeszłością, smutną teraźniejszością i z tym, co nieuniknione.
Trudny to tekst, niecodzienny i zaskakujący, bo też o śmierci myśli się niechętnie i niełatwo o niej mówić. Wielu nie potrafi się ze śmiercią pogodzić i to jest jednym z tematów powieści. O ile Tommy, empatyczny i współczujący, spędzający z gasnącą matką najwięcej czasu, wie, że jej życiowa droga powoli dobiega kresu, o tyle Terzo i będąca pod jego wpływem Anna nie potrafią się z tym pogodzić i za wszelką cenę, chcą zachować rodzicielkę przy życiu. Tak, za wszelką cenę, także za cenę sprzeniewierzenia się jej prośbom: ?pozwól mi odejść? i za jeszcze wyższą cenę niewyobrażalnego cierpienia staruszki. Czy to jeszcze jest miłość? Czy już niczym nieusprawiedliwione okrucieństwo?
Losy rodziny poznajemy z punktu widzenia Anny, bo choć narracja jest trzecioosobowa, to właśnie Anna zda się w centrum uwagi. Powoli odkrywa przed czytelnikiem rysy i szczeliny swojego życia: pewnego dnia zauważa, że zniknął jej palec, a później cała ręka, kolano i kolejne części ciała. Zniknęły. Tak po prostu. I nikt tego nie zauważa oprócz samej zainteresowanej. Czytelnik domyśla się, że to początek choroby psychicznej, podobnej do tej, na którą chorowała babka i matka Anny.
W tle rodzinnej tragedii rozgrywa się największa tragedia Australii trawionej pożarami, ujawniane są kolejne afery pedofilskie w kościele, te same, których ofiarami okazują się bracia Anny.
Powieść można odczytać wielowymiarowo, bo w postaci Francie widzimy nie tylko jednostkową matkę, ale starość jako taką. Starość ubezwłasnowolnioną, skazaną na decyzje i fanaberie innych.
W chorobie Anny zamknąć można chorobę współczesnego świata: uzależnienie od Internetu, pracoholizm, zanikanie głębokich relacji międzyludzkich.
Diagnoza, jaką stawia ludziom Richard Flanagan, nie jest optymistyczna, ale pisarz widzi jeszcze światełko w tunelu. Jakie? To już trzeba sięgnąć po powieść.
Anna Kruczkowska