Aśka nie planowała zajść w ciążę. Nie, że nigdy, po prostu nie teraz i może niekoniecznie z Piotrkiem (pieszczotliwie nazywanym Piotrusiem Panem). Każde z nich ma przecież swoje życie, mieszkanie, pracę, a czas wolny spędzają razem tylko wtedy, gdy mają na to ochotę. Jak ma się w tym wszystkim zmieścić dziecko? Nijak. A mimo to jest i to z każdym dniem coraz większe. Co teraz? Ratunku!
“Ja matką? Ratunku” to sympatyczna komedia ciążowych omyłek. Nie, żebyśmy polubiły się z bohaterką od razu. Przez pierwsze strony Aśka mnie zwyczajnie irytowała, sprawiała wrażenie trzpiotki, która zatrzymała się w emocjonalnym rozwoju gdzieś w okolicy końcówki studiów. Jednak z każdym kolejnym rozdziałem coraz lepiej ją rozumiałam, coraz bardziej bawiły mnie jej dowcipy, a sygnalizowane wcześniej roztrzepanie… zaczęło być urocze.
I chyba to jest najlepsze podsumowanie całości. Powieść na zmianę bawi i wzrusza. Magiczny stan błogosławiony mam jeszcze przed sobą, dlatego ciążowe perypetie Aśki bawiły mnie przednio, a towarzyszące jej lęki i obawy pokrywają się z moimi. W tej książce najfajniejsze jest jednak to, że nic nie jest sztampowe, sztuczne, czy przesadnie przesłodzone. Aśka w pierwszym odruchu jest po prostu przerażona. Zarówno ona, jak i jej Piotruś, powoli dorastają do roli, która ich czeka. Najpierw godzą się z nią emocjonalnie, a potem przechodzą do edukacji. W tym wszystkim niepostrzeżenie zmienia się ich życie, codzienne przyzwyczajenia, a nawet więzi rodzinne i towarzyskie.
Ciąża Aśki jest co prawda głównym tematem tej książki, ale nie jedynym. Ciekawie zarysowano również wątek przyjaźni, czy kontaktów z rodziną. Pojawiają się też cięższe tematy, które dają do myślenia i dobitnie pokazują, jakie życie potrafi być przewrotne, niesprawiedliwe, ale też piękne.
W tej mieszance perypetii, śmiechu przez łzy i chwil refleksji dzieje się coś niesamowitego, Aśka powoli przechodzi metamorfozę, dojrzewa, zaczyna na wszystko patrzeć już nie tylko ze swojej perspektywy, ale też oczami przyszłej matki. Jak się okazuje to, co do tej pory było dla niej jedyne odmianą wrzodu na czterech literach, nagle nabiera nowego znaczenia. Narzekająca matka, paniczny lęk teściowej przed taksówką, czy nieodpowiedzialny Piotrek – wszystko ma swoje drugie, bardzo życiowe dno.
“Ja matką? Ratunku” to też książka, która na swój sposób odczarowuje obraz ciąży. Ani jej nie demonizuje, ani nie nobilituje. Opowiada o tym stanie w ciekawy, zabawny, ale przede wszystkim szczery sposób.
Dominika Róg-Górecka