Anna rodzi się w polskiej rodzinie, z polskimi tradycjami i choć jej ojciec prowadzi interesy z Niemcami i Żydami, to taki związek nie ma prawa bytu. A jednak serce nie sługa. Niestety, zbliżająca się wojna nie pomaga, ani zakochanym, ani ich bliskim.
Siadam do tej recenzji cała rozedrgana z emocji, pełna nadziei, ale i buntu, pełna wiary w ludzi, jak i przeświadczenia, że noblistka miała rację i “tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono” (W. Szymborska). Jest tu miłość, są tu marzenia, ale przede wszystkim jest świetnie pokazany człowiek, z jego możliwościami i tym, co z nimi potem zrobi. To wspaniała książka o tym, że nie narodowość czyni człowieka, nie ona o nim decyduje, bo każdy jest kowalem własnego losu i od niego zależy, czy będzie człowiekiem właśnie, a nie świnią i kolaborantem. Tak naprawdę to kocham najbardziej w książkach, które sięgają do historii i robią to dobrze. I tak właśnie jest w tym przypadku.Owszem, jest to fabularyzowana wersja historii, ale występują w niej postacie i wydarzenia historyczne, a reszta naprawdę mogła się zdarzyć. Fordon był w czasach przedwojennych mieszaniną narodowości i autorka świetnie opisała nastroje i nastawienia panujące w tej społeczności.
Najlepiej przedstawionymi postaciami są tu panowie Dziarkowscy – ojciec, postrach we wsi, persona kompletnie nietykalna, pomiatająca nawet własnym synem, któremu wszyscy współczują. Niestety wychowanie i możliwość posiadania władzy, choćby wymuszonej siłą zmienia też tego bohatera, a może nigdy nie było inaczej? I choć znajduje się na nich bat, to wracają do Fordonu, w blasku własnego okrucieństwa, z nową mocą i nowym pozwoleniem na bycie podłym. Obaj panowie są tym, czego można nienawidzić, co jest czystym złem. I choć chciałoby się postawić na drugim końcu Gustawa Guderiana, to jednak do tej postaci jest więcej pytań, niż odpowiedzi. Historia go osądziła, ja czekam.
Na drugim biegunie, na biegunie dobra dla mnie jednoznacznie stoi Jola Pietranek – wspaniała, ciepła odważna kobieta, stojąca przeciw wszystkim, nawet przeciw własnym rodzicom. I choć lubię Anię, to jednak Jola zajmuje specjalne miejsce w moim sercu.
Dla niektórych to historia miłosna. Trudna, w trudnych czasach, przez to piękna, jak te wszystkie tragiczne opowieści, które zapisały się na kartach literackiej historii. I to jest prawda, bo miłość Ani i Gustawa jest, jak letni, ciepły wiatr owiewający serca i wnoszący w nie radość i nadzieję. I dla mnie to też książka o miłości, ale przede wszystkim o byciu człowiekiem w ciężkich czasach, o przyzwoitości i kręgosłupie moralnym. A w końcu o podłości, możliwości czynienia zła i korzystania z łego. To kolejna piękna powieść z czasów wojny, która gdzieś kiedyś mogła się wydarzyć naprawdę. I o tym, szczególnie o tym, co prawdziwe w tej książce, nigdy nie wolno nam zapomnieć.
Katarzyna Boroń