Wśród całej zmienności świata, niezmienne są moje czytelnicze kryzysy. Nadchodzą, a ja tracę nadzieję, że kiedykolwiek jakaś książka mnie zachwyci i wzbudzi tsunami zachwytu. W takich chwilach sięgam po sprawdzone gatunki i sagi rodzinne, zwykle sprawdzają się idealnie. Przeważnie. Tutaj intuicja mi podpowiadała, że może być różnie. Niepokoiły mnie posty innych autorek, pełne zachwytu, jakoś czułam, że to kółko wzajemnej adoracji i chociaż okładka w szmaragdowych barwach kusiła, to czułam pod skórą niepokój. Chociaż przecież akcja zaczyna się we Lwowie, a później przenosi się do Odessy, czyli miejsca bardzo na czasie.
Na początku grudnia u schyłku XIX wieku we Lwowie, pod drzwi żeńskiego klasztoru podrzucono niemowlę, tylko to go uratowało, że położono go pomiędzy ciepłymi bochnami chleba. Jednej z sióstr objawia się Matka Boska i wśród zapachu fiołków wydaje polecenia, dziwne, ale wzbudzające posłuch. Prędko obudzono księdza z parafii św. Antoniego na Łyczakowie, który prędko ochrzcił niemowlę (żydowskiej proweniencji) w towarzystwie niezwykle eleganckich rodziców chrzestnych (przypadkiem zawołanych z ulicy), a będących w istocie ulicznicą i złodziejem. Jednak ich ścieżki krzyżują się i wywrą długofalowe skutki. Do chłopca uśmiecha się los i adoptuje go wspierający sierociniec bogacz z Odessy, który nie może mieć dzieci. Zaczynamy podróż po Kresach i po burzliwej historii tej części Europy. Niepokoje społeczne, wojna, pogromy, nadchodząca rewolucja, która spali ten świat.
Ciężko mi opowiedzieć, o czym jest ta książka, bo jest pełna dygresji, ciężko doszukać się konkretnej fabuły. Szkieletem, wątkiem przewodnim, który pozwala nam znaleźć się na linii czasu, jest życie Mikołaja, który od początku ma dużo szczęścia w nieszczęściu, ale sama nie umiałam się z nim zżyć. Narrator przedstawia nam wybrane fragmenty z jego życia, jak flesze, a to przeszkadza mi się wczuć w jego życie. Już bardziej polubiłam ojczyma głównego bohatera, który jest łajdaczyną, ale przynajmniej wielowymiarowym. Książek o rewolucji w Rosji powstało już bardzo wiele, może wątek pogromów w Odessie jest mniej znany w Polsce, więc naprawdę ciężko napisać coś odkrywczego. Tutaj znalazłam nieco toporny styl i niedobór fabuły. Przeczytałam tę książkę i ciągle myślę, czy na pewno jestem ciekawa, co będzie dalej. W obecnej chwili daję maks 33% szans, że będę szukała tomu drugiego. Zawiodłam się, na gatunku, który rzadko mnie rozczarowuje.
Katarzyna Mastalerczyk