Dorastanie nigdy nie jest zbyt łatwe, a wszystko komplikuje się jeszcze bardziej, gdy nagle znany świat ulega zmianie. Brak jednego rodzica potrafi mocno zamieszać w życiu, zwłaszcza w momencie poszukiwania swojej drogi. Okazuje się, że takie drobnostki, jak nieznajomość ulubionej piosenki, potrawy i zawstydzającego momentu tego, kogo już nie ma może wywołać pustkę w sercu.
Zarys fabuły
Sixtine z pozoru jest zwykłą nastolatką. Chodzi do szkoły, nie cierpi matematyki, a odpowiadanie przy tablicy kończy się wpadkami. Ma dwójkę przyjaciół oraz kochająca mamę. Mogłoby się wydawać, że nie ma na co narzekać, ale nie może zapomnieć o tym, że nie wie niczego o swoim ojcu oraz jego rodzinie. Dodatkowo martwią ją ich problemy finansowe, gdy widzi, że mama robi wszystko, by zatrzymać ich dom, a i tak nic to nie daje. Na szczęście są z nią duchy piratów, które widzi tylko ona i nad nią czuwają. Tylko czy zawsze podsuwają nastolatce dobre pomysły na rozwiązanie problemów?
Złoto Azteków skusiło mnie opisem. No bo kto nie chciałby mieć za przyjaciół bandy piratów i wraz z nimi wpadać w tarapaty? Byłam ciekawa tej historii, połączenia świata realnego z tym magicznym. Czy było warto dać szansę pierwszej części?
Słów kilka o szacie graficznej
Aude Soleilhac tworzy piękne i kolorowe ilustracje. Nie brak na nich ruchu oraz emocji. Podoba mi się kreska ilustratorki, przypomną trochę tę z dawnych komiksów. Wyraźna, niekiedy trochę przerysowana, ale idealnie pasująca do treści. Artystka ma talent i to łatwo zauważyć, gdy dba o każdy detal, ukazanie wyrazu twarzy czy uczuć towarzyszących bohaterom. Podoba mi się ukazanie duchów oraz miejsca, w których toczy się dane wydarzenie.
Moje wrażenia
Frédéric Maupomé miał fajny pomysł na scenariusz i poradził sobie z jego wykonaniem. Od pierwszych stron potrafi zaciekawić i utrzymać ten stan do samego końca. Złoto Azteków to mieszanka historii przygodowej z powieścią młodzieżową. Trochę niecodzienne połączenie, a jednak wyszło bardzo dobrze. Dzięki temu można się przy tej powieści graficznej świetnie bawić i poczytać o problemach, które nie są nam obce. Autor potrafi przekazać emocje, targające bohaterami wątpliwości i zadbać o ciekawe zwroty akcji. Jeśli chodzi o bieg wydarzeń, powieść nie jest zbyt realna, ale w niczym to nie przeszkadza, bo tutaj liczą się przygody i to, co ze sobą niosą. Dużo się dzieje w pierwszym zeszycie, zakończenie zaś potęguje ciekawość tego, co będzie w kolejnym tomie.
Na zakończenie
Z lekka obawą zabierałam się za Złoto Azteków, ale szybko przekonałam się, że było to bezpodstawne. Historia zaciekawiła mnie od samego początku. Zarówno treść, jak i ilustracje sprawiły, że przepadłam w historii, polubiłam Sixtine oraz całą resztę. Z zainteresowaniem wraz z nimi przeżywałam kolejne wydarzenia i jestem pewna, że nastolatkowie polubią ich równie mocno. Jest emocjonalnie. nie brakuje w tej historii smutku, radości, humoru i rozpaczy. Frédéric Maupomé potrafi przekazać targające młodymi ludźmi emocje, ich potrzebę zrozumienia kim są. Nie idealizuje nikogo, ale również nie odbiera im inteligencji. Komiks trafi do docelowego odbiorcy dzięki poruszonym w nim tematom, a także warstwie rozrywkowej.
Cieszę się, że powstają tak dobre powieści graficzne dla nastolatków. I z pewnością Złoto Azteków będę polecać każdemu, kto będzie pytał o ciekawe i nietypowe powieści. Tutaj nie tylko wydarzenia zaskakują, ale również sama główna bohaterka i coś mi się wydaje, że to, czego dowiedziałam się o niej w pierwszym zeszycie, jest zaledwie początkiem.
Irena Bujak