Z tą książką wiąże mnie ciekawa historia. Otóż w roku 2010 często oglądałam ją na półce w księgarni i bardzo mnie kusił jej zakup. Ta kobieta w pięknej, wiktoriańskiej sukni mnie przyciągała. Jednak byłam wtedy na czwartym roku studiów, miałam strasznie dużo nauki i czułam, że zakup jej odciągnie mnie od pracy skutecznie. Wtedy też po raz pierwszy postanowiłam ograniczyć kupowanie książek. Aż w końcu, ku mojej radości ją wznowiono i już nie mogłam się oprzeć. Czy moja decyzja, by nie kupować jej dwanaście lat temu była słuszna? Warto było czekać?
Mariella Lingwood jest młodą wiktoriańską panienką, która cudownie szyje, haftuje i jak każda dobrze ułożona panienka z epoki, działa na wielu charytatywnych polach. Wielka przyjaźń łączy ją z Rosą, siostrą cioteczną, którą Mariella postrzega jako rajskiego ptaka, pełnią życia dziewczynę, która przyciąga uwagę wszystkich. Prócz Rosy przyjaźni się z Henrym, wychowankiem rodziny, który kształci się na medyka. Gdy wybucha wojna krymska, a angielskie wojska, wraz z koalicją oblegają Sewastopol, jako dobry chirurg wyjeżdża na Krym Henry, a Rosa, owładnięta pragnieniem bycia pielęgniarką również rusza do ogarniętego wojną regionu. Poznajemy historię tej trójki widzianą oczami Marielli, dziewczęcia altruistycznego, ułożonego i spokojnego jak dostojna rzeka płynąca po równinie. Kiedy najpierw znika Rosa, a Henry ciężko zapada na zdrowiu Mariella rusza ich śladem. Czy ocaleją? Czy wojna bardzo ich zmieni?
Co za niezwykła książka. Zastanawiam się sama, czy dwanaście lat temu doceniłabym ją należycie. Zakończenie jest otwarte, nie daje odpowiedzi na wszystkie pytania, ale nie oznacza negatywnego niedosytu, co najwyżej otwiera pole do wyobrażania sobie różnych wariantów. Bardzo polubiłam Mariellę, skojarzyła mi się z Melanią Wilkes z “Przeminęło z wiatrem”. Dziewczę jest idealnie wychowane, prawe, dobre, ale niezłomne, siłą nie taką, która objawia się wrzaskiem, hałasem, jest niezłomnego ducha. Z ogromną determinacją walczy o to, co słuszne, służy innym, obdarza miłością, wierną i pozbawioną egoizmu. Tym bardziej boli to, co dalej się dzieje, jak rozwija się sytuacja. Niepokoją nas retrospekcję, zwłaszcza w kontekście tego, co starsi panowie robili młodym dziewczynkom, bez żadnych sankcji, bez skrępowania. Straszne to, okropne, że to dzieci chroniły siebie nawzajem. Mamy też wątek wojny krymskiej, bezdusznych Rosjan, popełniających błędy sprzymierzonych, co w obecnych czasach nabiera nowego wymiaru. Dwanaście lat temu mogłam najwyżej snuć plany zobaczenia Sewastopola, plany wyjazdu na Krym. Dziś można śledzić analogie i dochodzić do wniosku, że technika prowadzenia wojen idzie do przodu, ale błędy i schematy są niezmienne.
Połknęłam tę książkę jednym tchem i żal mi opuszczać wiktoriańską Anglię!
Katarzyna Mastalerczyk