Po raz kolejny miałam przyjemność zanurzyć się w baśniowym świecie stworzonym przez Sophie Anderson. “Zaczarowany zamek” to historia Olii z Zamku Mila.
Trzynastoletnia Olia mieszkała wraz z rodziną w Zamku zbudowanym z drewna. Jej przodkowie pochodzili z rodziny królewskiej, ale od kilku pokoleń mieszkańcy zamku stali się równi z mieszkańcami pobliskiej wsi. Z tą małą różnicą, że mieszkali w zamku pełnym tajemniczych zakamarków i pięknych kopuł. Olia uwielbiała szukać tajemnych przejść, bawić się na korytarzach zamku, spędzać czas z rodziną w przytulnej kuchni. Kochała to miejsce. Jednak nadszedł wiatr zmian i musiała zawalczyć o to, co dla niej ważne.
Nagle okazało się, że magia, którą zdawała się odczuwać jako małe dziecko, naprawdę istnieje, a z Zamku można dostać się do magicznej krainy. Tam Olię czeka trudna misja, jedyna szansa, żeby uratować Zamek przed niszczycielskim magicznym wiatrem.
Olia to bohaterka, która szybko zdobywa sympatię. Kocha swoją rodzinę i przyjaciół, jest odważna i ciekawa świata. Nauczona, by wszystkich szanować. Zdeterminowana, by uratować swój świat. Dlatego, kiedy stanęła przed najtrudniejszym dla niej dylematem, czułam, że będzie wiedziała, co poświęcić, a co uratować.
Alternatywny, magiczny świat, do którego wkroczyła Olia, wiązał się ze słowiańską mitologią. Pojawiły się rusałki, wiły, wodniki, leszyje (nie miałam pojęcia, że tak wygląda liczba mnoga od słowa leszy). Babcia Sophie Anderson miała słowiańskie korzenie i w książce mocno czuć te inspiracje. Motyw podróży przez nieznaną krainę i zdobywanie kolejnych przyjaciół gotowych pomóc w jej trudnej misji nieco kojarzył mi się z historią z “Czarnoksiężnika z Krainy Oz”, ale to tylko luźne skojarzenie.
Nie mogę nie wspomnieć o pięknym wydaniu książki. Twarda oprawa mieniąca się kolorami, kolorowa wklejka, czarno-białe ilustracje i grafiki przy każdym rozdziale stworzyły razem bardzo spójną i estetyczną całość. Tę książkę nie tylko dobrze się czyta, ale też dobrze wygląda na półce. Spodobało mi się nawiązanie do “Domu na kurzych łapach” – ale znajomość tej książki zupełnie nie jest potrzebna dla zrozumienia fabuły.
“Zaczarowany zamek” to baśń o miłości do rodziny i sile przyjaźni dla nieco starszych dzieci, ale polecam też dorosłym. Przyznam, że dla mnie była to przyjemna ucieczka od trudnej rzeczywistości i nieco cięższych lektur.
Jagoda Miśkiewicz-Kura