Po raz pierwszy jej dotychczasowe, bezpieczne życie zmienia się, gdy umiera jej matka. Nawet jej ojciec -ceniony aptekarz – nie może temu zapobiec. Po śmierci ukochanej żony zapada się w siebie, pijąc coraz więcej. Betrice, choć jest jeszcze dzieckiem, przejmuje część obowiązków, tym samym starając się utrzymać ich dwuosobową rodzinę. Ojciec nauczył ją nieomal wszystkiego, co potrafił sam, tak więc mieszanie przeróżnych mikstur czy tworzenie tabletek jest dla niej rzeczą codzienną, wręcz rutynową. Jednak wkrótce po śmierci matki Kostucha upomina się także i o głowę rodziny – w wyniku tragicznych wydarzeń mężczyzna zostaje pchnięty nożem i umiera na miejscu. Beatrice zostaje wysłana do ciotki, gdzie poznaje młodego protestanckiego duchownego, Francisa. Oboje zakochują się w sobie z wzajemnością, a po ślubie wyruszają do małej wioski Sutton w Ameryce, gdzie mężczyzna obejmuje kościół.
Sielankę ich nowego życia przerywają coraz liczniejsze i coraz dziwniejsze wydarzenia, w których mieszkańcy dopatrują się działania Szatana. Dziwnym trafem zbiegły się one z pojawieniem się w okolicy tajemniczego jegomościa, który popiera ich bojaźliwe teorie. Ponoć wie, jak pozbyć się demona z Sutton. Cena jest jednak wysoka.
Czy rzeczywiście zła siła maczała palce w dręczeniu mieszkańców wioski? A może sprawcy trzeba szukać zupełnie gdzie indziej?
Z twórczością Grahama Mastertona mam styczność właściwie od czasów gimnazjum. To wtedy z biblioteczki wujka pożyczałam swoje pierwsze horrory, co zaowocowało miłością na lata. Później do kolekcji trafiały także książki z cyklu o Katie Maguire, a między nimi i “Szkarłatna wdowa”. Gdy wydawnictwo postanowiło wznowić tę pozycję, nie mogłam się doczekać – jeszcze raz przeżyć te emocje! Byłam ciekawa, czy po latach od lektury książki będę do niej podchodzić tak samo pozytywnie. I mówiąc szczerze, nic się nie zmieniło.
Mimo że była dziewczynką, to ojciec uczył ją wszystkiego, co sam umiał. Beatrice była jedyną (albo jedną z bardzo niewielu) kobiet, które miały tak rozległą wiedzę alchemiczną w czasach, w których przyszło jej żyć. I przy tym nie została zabita, posądzona o bycie czarownicą. Dlatego też coraz liczniejsze dziwne wypadki w Sutton, choć początkowo także ją przerażają, po jakimś czasie zaczynają wzbudzać jej zaintrygowanie. Wciąż posiada notesy ojca, w których mężczyzna zawarł całą swoją wiedzę – także tę, której nie zdążył przekazać córce przed śmiercią. Beatrice jest nie tylko piękna i pobożna, ale także diablo inteligentna. I ponad wszystko kocha swojego męża, pragnąc pomóc mu w zwalczaniu zła sposobami kościelnymi. Tym razem jednak to za mało.
“Szkarłatna wdowa” przyciąga od pierwszej strony – od historii małej dziewczynki uczonej alchemii, po jej późniejsze tragiczne przeżycia, aż do walki, do jakiej musiała stanąć kobieta w imieniu męża i mieszkańców Sutton. Uwielbiam lektury, gdzie gatunki mieszają się ze sobą i do końca nie wiadomo, czy w danych wydarzeniach maczał palce sam diabeł, a może jednak człowiek. Dostajemy tutaj zalążki wiedzy alchemicznej, naukowe rozwiązanie danych przypadków, dzięki czemu książka nabiera jeszcze lepszego smaku. A przy tym nic z tych bardzo ludzkich rozwiązań nie odbiera tajemniczości całej historii. Tak jak już wspominałam, prawie do końca zastanawiamy się, kto lub co postanowił zaatakować mieszkańców Sutton. Tym razem nawet nie miałam swoich faworytów, więc pozwoliłam historii płynąć, bez najmniejszego domyślania się.
Graham Masterton po raz kolejny dowiódł, że potrafi wciągnąć nas w stworzony przez siebie świat – nie ważne, czy pisze o pradawnym, indiańskim bóstwie, czy o żyjącej w czasach dickensowskich kobiecie walczącej ze złem na własną rękę. Rzekłabym nawet, że autora należałoby uważać za mistrza grozy tuż obok Stephena Kinga. Obaj mają w swojej twórczości to magiczne “coś”, co przyciąga do nich rzesze czytelników. Nie pozostaje mi więc nic innego, jak zachęcić Was do sięgnięcia po “Szkarłatną wdowę” – o ile jeszcze tego nie zrobiliście. Osobiście z utęsknieniem czekam na drugą część, jako że nie miałam z nią jeszcze do czynienia.
Kaśka Pinkowicz