Szaman Machan wyszedł z Barliony, ale jego podróż wcale się nie skończyła. Kto czekał na dalsze przygody w wirtualnym świecie – i nie tylko? Na pewno niejeden czytelnik, biorąc pod uwagę, ilu fanów ma cykl Wasilija Machanienki. Aż trudno uwierzyć, że to już przedostatnia część…
Jeżeli nie czytaliście jeszcze piątego tomu, najlepiej omińcie kolejny akapit. Nie ręczę za spoilery.
Czytaliście? To przypomnę, w jak nieciekawej sytuacji znalazł się nasz bohater. Zdradził go praktycznie cały klan, Anastarija na koniec okradła, a wyjście z gry pozbawiło Machana większości pieniędzy. Jednak czy świat zewnętrzny będzie dla szamana łaskawszy niż Barliona? Najgorsze, że po powrocie do wirtualu Machan odkrywa, że Anastarija albo coś knuje, albo… nadal go kocha?
Szósty tom jest tym, na co czekałam właściwie od drugiej książki z cyklu – dużo świata poza grą. Teraz Dmitrij działa równolegle w Barlionie, do której w końcu powrócił – wszak ciągnie wilka do lasu, przecież nie spodziewaliśmy się niczego innego – oraz w rzeczywistości, gdzie stara się odnaleźć Anastariję i jej rodzinę, a także ślady tych, którzy wpakowali go do więzienia. Jedną z niewielu osób, którym szaman jeszcze ufa w grze, jest Pikulina. W świecie rzeczywistym natomiast natyka się na pewną organizację pragnącą – tak jak on – zemsty na klanie Feniksa. Tylko czy ta droga nie sprowadzi go na manowce? Szaman nie byłby szamanem, gdyby nie przekonał się na własnej skórze.
Jeżeli piąty tom nazwałam najsłabszym z cyklu, to szóstemu muszę oddać sprawiedliwość – jest zdecydowanie najlepszy. Dużo akcji, prowadzącej do czegoś, próby odnalezienia się poza wirtualem, mieszanie rzeczywistości ze światem Barliony – Machanienko udowadnia, że nie tylko umie przepisać grę RPG na wciągającą opowieść, ale też dodać do niej psychologię bohatera i obserwacje dotyczące środowiska graczy. Doliczcie sobie jeszcze wątek sensacyjny! Palce lizać! Książkę czyta się jednym tchem i człowiekowi aż żal, że dotąd nie pojawił się tom siódmy, bo naprawdę chciałabym się JUŻ dowiedzieć, czym to wszystko się skończy.
Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że autor w “Nowym początku” pokazał wszystkie umiejętności, które zdobył w trakcie pisania cyklu. Trzymająca w napięciu fabuła, dynamika, która opada bardzo rzadko (a jeśli już – to z jakiegoś konkretnego powodu), barwni bohaterowie, niespodziewane zwroty akcji i wystrzałowy finał. A do tego przebłyski z naszej rzeczywistości i stała świadomość protagonisty, co może zrobić w ramach gry, a co jest mu niedostępne ? świadomość, której nie umie jednak przełożyć na zachowania w świecie poza Barlioną. Wszystko to jest jednocześnie komiksowe, intensywne i… realistyczne. “Nowy początek” jest powieścią o Machanie, ale jest też powieścią o graczach w ogóle, o urokach i mrokach wirtualnej rzeczywistości, a także o tym, dlaczego niektórzy z nas potrafią godzinami dyskutować o swoich przeżyciach w nieistniejącym – zdawałoby się – wymiarze.
Jedyne, co momentami kulało, to, o dziwo, tłumaczenie. Jak nigdy wcześniej zakłuło zdrabnianie Elżbiety do Lizy, irracjonalne dla kogoś, kto nie zna rosyjskiego. Szkoda też, że tłumaczka nie pokusiła się o tłumaczenie nazwy “krastił szłarnosti” albo chociaż spolszczenie tego terminu. Wreszcie, przeszkadzało mi, że przenoszenie się do świata Barliony umożliwiał przycisk “wejście”, a nie jak w poprzednim tomie – “start” (w piątej księdze to słowo odegrało znaczącą rolę, tym większy wydaje się przekładowy kiks). To drobiazgi, ale niestety mocno widoczne właśnie dlatego, że cała powieść jest świetna.
Czy polecam? Jak macie za sobą pięć poprzednich tomów, koniecznie przeczytajcie szósty, i to jak najszybciej! Jeszcze nie czytaliście poprzednich? Nadróbcie. Nie zawiedziecie się!
Joanna Krystyna Radosz