W życiu tworzymy wiele miejsc, wspomnień i masek mających ukryć niedoskonałości oraz kruche wnętrze. Ona jest pewna siebie, zawsze mówi to, co myśli i jak nikt wie, czego chce. Swoje prawdziwe oblicze skrywa głęboko pod warstwą muru z przepiękną fasadą. Od dziecka uczono ją bowiem, że niedoskonałości są słabością, a rysy złem. Silna i nieprzejednana w trzymaniu się zasad mających uchronić ją przed odkrywaniem wnętrza June, będzie musiała w końcu obniżyć gardę i pokonać ciężar przeszłości. On to chodząca pracowitość i bezwzględność. Do tej pory nie miał jednak szczęścia w związkach. W przeszłości sparzył się i teraz nie może być pewny co do intencji osób starających się o jego uwagę. Czy między tą dwójką ma prawo wydarzyć się coś więcej niż przyjaźń, której tak kurczowo chce się trzymać June?
Madly
Uwielbiam serie, które w poszczególnych tomach skupiają się na różnych postaciach. Gdy nadchodzi moment, by przyjrzeć się tej jednej przyjaciółce, która zawsze wie co powiedzieć i przyjacielowi, który uchodzi za kobieciarza i to właśnie dla niej jest w stanie odkryć wnętrze. Oj czekałam na historie June i Masona z utęsknieniem i jak tylko zaczęłam czytać, przepadłam. Myślałam, że dość dobrze poznałam ich sylwetki w poprzednim tomie, jednak okazuje się, że Madly pokazało, jak się myliłam. Pozory zawiodły mnie wprost w krzaki, a wyjście z nich było ekscytujące i zabawne. Autorce udało się przykuć moją uwagę i przekonać do tej historii.
Wśród bohaterów
Madly to opowieść o braku samoakceptacji oraz odbudowywaniu zaufania. Jakże inaczej spojrzałam na June, która już gościła w mojej głowie. Ta silna i pewna siebie dziewczyna z zasadami, stała się dla mnie postacią idealną, gdy odrzuciła maskę i pokazała, jak jest krucha. Jej prawdziwa twarz spodobała się mi dużo bardziej. Nie inaczej było w przypadku Masona, który niejednokrotnie mnie zaskoczył. Sporo tu emocji, walki z demonami i iskier. Z ekscytacją przyglądałam się, jak bardzo ich uczucia zdobywają przewagę nad rozumem i pochłaniają ich bez reszty. Mam wrażenie, że Madly jest dynamiczniejsze, choć to pewnie wynik charakterności postaci.
Podsumowanie
Trylogia In love już niemal za mną, a ja wciąż nie mam dość lekkiego i emocjonalnego pióra autorki. Świadoma niedociągnięć i potknięć chce więcej. Madly dało mi zgoła inne emocje, lecz równie wciągające, co w Truly. Autorka porusza temat samoakceptacji, tego, jak silna i niszcząca może być presja rodziców i jak łatwo jest przestać ufać ludziom. To uniwersalny problem, który dotyczy tak wielu z nas. Kto wie, może ktoś odnajdzie tu cząstkę siebie, a równocześnie będzie się dobrze bawił. Walka z demonami, odnajdywanie siebie i masa emocji, bez których nie byłoby miłości i prawdy. Nie zabraknie tu obu stron emocjonalnej wyprawy po lepszego siebie, co czyni Madly piękną, wzruszającą i ciepłą powieścią dla każdego.
Marta Daft