Grudzień to wyjątkowy miesiąc, w którym pęd za prezentami i planowanie wigilijnego menu łączą się ze spokojnym wyczekiwaniem i czasem spędzonym z najbliższymi. Niektórzy na święta czekają cały rok, inni ich nienawidzą, bo to właśnie wtedy czują się najbardziej samotni i odrzuceni. I właśnie o takich świętach możesz przeczytać w książce “Kolęda na cztery ręce” Nataszy Sochy. Czemu warto sięgnąć po nią właśnie teraz?
Kolęda na cztery ręce
W książce poznajemy młodziutką Paulinę. Dziewczyna ma za sobą trudne rozstanie, ma złamane serce i próbuje pozbierać się po przepłakanym roku. Coraz częściej czuje się przybita i samotna. Pracuje w fundacji, która poświęca czas seniorom. Gdy Paulina poznaje panią Marię, jest zniechęcona. Od zawsze ma wyrobione zdanie na temat staruszków, którzy według niej całymi dniami czytają gazety i tylko czekają na śmierć.
Gdy Paulina była dzieckiem, zmarli jej dziadkowie. Dziewczyna nigdy nie dowiedziała się, jacy tak naprawdę są seniorzy i jak wiele ciepła w sobie mają. Dlatego poznanie pani Marii jest dla niej niemałym szokiem. Kiedy kobiety zaczynają rozmawiać, Paulina odkrywa, że ma z Marią o wiele więcej wspólnego niż wcześniej przypuszczała. Okazuje się, że w młodości kobieta zrezygnowała z wielkiej miłości, bo uniosła się dumą. W efekcie straciła szansę na życie u boku ukochanego człowieka.
Wierzysz w cuda?
Relacja, która tworzy się pomiędzy Marią i Pauliną, z jednej strony jest przewidywalna, ale z drugiej wzruszająca. Autorka książki pokazuje, że nie ma znaczenia, ile masz lat. Ludzie na każdym etapie swojego życia dążą do tego, aby zaspokoić swoje potrzeby związane z najważniejszymi wartościami: miłością, obecnością, rodziną… Przyjaźń, która łączy Marię i Paulinę, staje się ogromnym wsparciem dla obu kobiet. Samotność i ból związany z przeszłością bardzo doskwierały seniorce. Jednocześnie młoda pracownica fundacji wreszcie zrozumiała, że wiek to tylko liczba i zaczęła zwracać uwagę na to, co naprawdę się liczy…
Propozycja od Wydawnictwa Literackiego chwyta za serce. To jedna z tych książek, po których przeczytaniu robi się cieplej. Pokazuje, że święta naprawdę mogą być magicznym czasem, a brak krewnych nie oznacza, że trzeba spędzać je samotnie. Kto wie, czy właśnie w okolicznej fundacji, czy domu starców nie ma takich osób, które chciałyby do nas dołączyć? Pozornie zwyczajne spotkania często zamieniają się na najważniejsze w życiu relacje. Pytanie tylko, czy zechcemy się na nie otworzyć… “Kolęda na cztery ręce” jest wzruszającą historią, którą polecam szczególnie przy grudniowej aurze.
Adrianna Andrzejewska