Janina Wadowska-Król była młodą lekarką, bardzo zaangażowaną w życie i zdrowie swoich małych pacjentów. Nic więc dziwnego, że nie odmówiła, kiedy do jej drzwi zapukała inna lekarka, mówiąc o bardzo delikatnej sprawie i konieczności wykonania badań. Wadowska-Król nie tylko zrobiła te badania, zrobiła o wiele więcej, poruszyła system i zmotywowała do działania szopienickie matki.
Ta książka wzbudza bunt, złość i zdziwienie. Oraz podziw. Bezgraniczny wręcz podziw dla doktórki, jak nazywają Wadowską-Król jej podopieczni i dla pielęgniarki Wiesi Wilczek, bez której, jak mówi Janina, nic by się nie udało. To ich siła, determinacja i brak strachu spowodowały, że tyle dzieci zostało przebadanych na obecność ołowiu we krwi. To one w głównej mierze walczyły z chorobą, która w kartach nie miała prawa się nazywać inaczej, niż “obserwacja”, która była plagą, a nie wolno było o niej głośno mówić. Bo jak to tak? Pluć na hutę, która karmi, wysyła dzieci na kolonię i dba o pracowników? Toż to nie po linii partii. Na szczęście nie była sama, bo jej heroiczna walka stała się punktem zapalnym dla matek, które wystawały pod hutą i walczyły o nowe miejsce dla swoich dzieci. I to dzięki tym ludziom, prostym, od lat skazanym na trudne życie w cieniu kominów doktórka mogła dalej pracować, nie zapukała milicja, której kobiety bały się każdego dnia.
Ta książka nie ma jednego bohatera, choć Wadowska-Król wysuwa się na prowadzenie. Jest ona jednak najcichszym, najskromniejszym bohaterem, jakiego znam. Przekonana o słuszności swoich działań po prostu działała, nie czekała na pochwały. Miała tylko jedno marzenie, podsycane przez dobrych ludzi, których spotkała na drodze, którzy wspierali nie tylko jej poszukiwania, ale również jej codzienność. Niestety to nie było marzenie na miarę tamtych czasów, a system, nie mogąc upomnieć się o człowieka, upomniał się o jego pracę. I tu budzi się największa złość. Bo huta pomogła, owszem, ale tylko dlatego, że tak ładnie wyglądało, bo ludzie dzięki temu nadal pracowali, nie było buntu, a mit dobrej partii trzymał się jeszcze lepiej.
Postać Wadowskiej-Król – Matki Boskiej Szopienickiej ujrzała światło dzienne dzięki jej wnuczce, a teraz dzięki tej książce. I cieszę się z tego ogromnie, jednocześnie ubolewając, że tak późno. I że wielu było takich walecznych ludzi, ale nikt o nich nie wie. I o dzieciach, które gdzieś tam nie miały takiego szczęścia, jak te szopienickie, skazane od urodzenia na ciężki los.
Na początku drażniły mnie wstawki w gwarze. Cała reszta literackim językiem, a tu parę słów po śląsku. Jednak rozumiem, że całych wypowiedzi szopienickich matek czytelnik mógłby nie zrozumieć, a pojedyncze słowa wprowadzały w klimat. Takie samo odczucie miałam przy codziennym użyciu słowa “małżonek”. To moje takie zboczenie, bo sformułowanie tyczy się tylko cudzego męża, nigdy swojego, ale wiem, że używa się tego właśnie w ten sposób. Wiem, że autorka dba o poprawność językową i podejrzewam, że to też ma przybliżyć bohaterów, ale mnie aż prostowało.
Ta książka rodzi wiele pytań. Natury politycznej, typowo ludzkiej, zdrowotnej. Iluż nieszczęść dałoby się uniknąć, gdyby tamten czas był inny, iluż ludziom udałoby się pomóc. I iluż bohaterów zniknęło w ciszy, a ich badania w głębokiej szufladzie. Polecam każdej kobiecie, żeby uwierzyła, że w każdej z nas drzemie ogromna siła. I każdemu, kto chce poznać tamte niezłomne kobiety i ciężki czas, w jakim przyszło im działać.
Katarzyna Boroń
Autor: Magdalena Majcher
Tytuł: Doktórka od familoków
Wydawnictwo: W.A.B.
Wydanie: I
Data wydania: 2023-03-08
Kategoria: true story, powieść obyczajowa
ISBN: 9788383183589
Liczba stron: 304
Tytuł: Doktórka od familoków
Wydawnictwo: W.A.B.
Wydanie: I
Data wydania: 2023-03-08
Kategoria: true story, powieść obyczajowa
ISBN: 9788383183589
Liczba stron: 304